Dążenie do bycia idealnym stało się prawdziwą obsesją naszych czasów. Modę na perfekcjonizm w każdej sferze życia w dużej mierze "nakręcają" media społecznościowe. Serwując podkolorowane obrazki wpędzają odbiorców we frustrację. I choć większość użytkowników Instagrama zapewnia, że niczego tak bardzo nie ceni, jak szczerości przekazu, trend na ubarwianie rzeczywistości trwa.
Katarzyna Skrzynecka od dawna przekonuje, że ma do siebie dystans i akceptuje siebie taką, jaka jest. Powracający regularnie na jej instagramowy profil motyw "Flądry", czyli wizerunku aktorki przepuszczonego przez "apkę" zmieniającą rysy twarzy i głos ma być dowodem na to, że Skrzynecka potrafi się z siebie śmiać.
Aktorka zapewnia też, że - w przeciwieństwie do wielu swoich showbiznesowych rówieśniczek - nie poddała się żadnym operacjom plastycznym:
Pamiętam, kiedyś przechodziłam obok Empiku i w witrynie były trzy prestiżowe polskie magazyny - mówiła Skrzynecka w jednym z wywiadów. - Na okładce każdego z nich znana gwiazda. Jedna w okolicach pięćdziesiątki, druga czterdziestki, trzecia miała 30 lat. Wszystkie – przypuszczam, że korzystały z tej samej kliniki chirurgii i medycyny estetycznej – wyglądały identycznie. Jak klony. Każda jest piękną kobietą, każda w swojej dziedzinie osiąga wielkie sukcesy, ale ja widziałam trzy identyczne lalki w różnych fryzurach. Stwierdziłam, że nie chcę dołączyć do tej gablotki silikonowych ust, zwężonych nosów i identycznie ostrzykniętych policzków. Każdy robi, co lubi… - mówiła aktorka.
Gwiazda, która zapewniała, że lubi swoje ciało, w pewnym momencie przeszła na dietę. Zrezygnowała z wielu produktów, a efektem ograniczeń był imponujący spadek wagi. Skrzynecka straciła 16 kilogramów.
Aktorka wciąż jest w dobrej formie, trudno więc dociec, dlaczego jedno ze zdjęć, które wrzuciła właśnie na Instagram, nosi ślady nieudolnej obróbki w programie graficznym. Na ingerencję wskazują krzywizny kabiny prysznicowej, w której pozuje gwiazda.
Nie macie już dość mody na chodzące ideały?