Odkąd na świecie szaleje koronawirus, życie ludzi zostało wywrócone do góry nogami. Pandemia zmusiła też system opieki zdrowotnej do działania w zupełnie innym trybie niż dotychczas. Część szpitali przekształcono w zakaźne, a pacjentów, którzy przebywali w nich wcześniej, umieszczono gdzie indziej. Pozostałe placówki, również te prywatne, odwołują lub przekładają wizyty i planowane zabiegi.
O zmianie, jaka zaszła w świadczeniu usług medycznych, mogła się przekonać osobiście w poniedziałek Katarzyna Skrzynecka, której mąż doznał nagłego ataku silnego bólu brzucha. Aktorka zawiozła go do jednej z prywatnych klinik na Wilanowie. Niestety - jak twierdzi, zostali wyproszeni.
Z ogromnym rozczarowaniem i niesmakiem ODRADZAM ANTYPOMOC I AROGANCJĘ w potraktowaniu pacjentów w prywatnej Klinice MEDICOVER w warszawskim Wilanowie!!!!!! W pełni rozumiejąc wyjątkową sytuację z coronavirusem, przywiozłam dziś męża do Kliniki MEDICOVER z prośbą o pomoc emergency, ogromnie cierpiał, z potwornym atakiem bólów w dolnej części brzucha (nie jestem lekarzem - nie wiem - wyrostek? perforacja?). Słaniał się na nogach, do granic omdlenia zwinięty z bólu...
Dowlokłam męża do Wejścia Głównego... W wejściu zatrzymała nas obrzydliwie obcesowa jejmość w strojach ochronnych, od progu arogancko pokrzykując na nas jak do bydła: "W jakiej sprawie? Pani stąd wychodzi i opuszcza szpital, ale już!". (...) Babsztyl krzyczał: "Dorosły jest. Umie mówić. Wychodzi pani, ale już i nie dyskutować!". Pacjentów traktują tam jak trędowatych - opisuje Kasia.
Aktorka zrelacjonowała, jak zza drzwi widziała męża osuwającego się na podłogę przy recepcji.
NIKT DO NIEGO NIE PODSZEDŁ!!!! Nikt się nie zainteresował!!! Oprócz nas było pusto, nie mieli tłumu pacjentów (...) Skręcony z bólu wstawał sam, wspinając się po kontuarze (...) Babsztyl w wejściu pokrzykiwał, musztrując... wzrok, jakby chciała mnie rozstrzelać i pogarda w oczach. OBRZYDLIWE. I skandaliczne. W "prestiżowej" prywatnej klinice, liczącej sobie od pacjentów bajońskie kwoty za każdą konsultację. Pomocy odmówiono (...) - napisała Katarzyna.
Na szczęście w innej klinice potraktowano sławnych małżonków z należną troską.
DZIĘKUJĘ KLINICE CENTRUM MEDYCZNE DAMIANA w Warszawie za natychmiastową reakcję i pomoc Służb Medycznych w nagłym przypadku innym niż covid. Ta Klinika również nie pracuje teraz w zwyczajnym systemie. Jednak zajęto się tu Marcinem natychmiast. Jest po USG i badaniach. Pod kroplówką. Bezpieczny - poinformowała gwiazda.
Na profilu Kasi pojawiła się też informacja, że po kroplówce Marcin został wypuszczony do domu. W ciągu trzech dni będzie jednak musiał wrócić do szpitala na operację.
Sytuacja okazała się poważna. Bez dzisiejszej błyskawicznej reakcji chirurga w Klinice Damiana i zabiegu doraźnie pozwalającego na czekanie do właściwej operacji, mogło być bardzo ciężko - ujawniła Skrzynecka.
Portal Plejada skontaktował się ze szpitalem Medicover, z którego wyproszono Skrzynecką i Łopuckiego. Przedstawiciel placówki poinformował, że sytuacja była "nieporozumieniem" i "naraziła na stres obie strony". Dodano, że szpital działa zgodnie z zaleceniami Ministerstwa Zdrowia i GIS oraz "pozostaje w kontakcie z pacjentem oraz jego żoną".
Pod wpisami Kasi na Instagramie zaroiło się od komentarzy. Internauci zwracają uwagę, że tego typu przypadki nie należą do rzadkości.
"Gro szarych ludzi płacących całe życie składki ma takie sceny na co dzień", "Zawsze mnie bawi, jak znani stykają się z codziennością przeciętnego Polaka i doznają szoku, że jak tak można, że zero szacunku i poszanowania do pacjenta, że sobie wypraszają. Proszę państwa, my to mamy na co dzień!" - czytamy w komentarzach.
Macie podobne doświadczenia?
Zobacz też: Katarzyna Skrzynecka chwali się zdjęciem z premiery teatralnej. Fanka: "Mąż się pięknie ubrał, a nie w DRES"