W ciągu prawie dwugodzinnej rozmowy z Żurnalistą Katarzyna Warnke niejednokrotnie skorzystała z okazji, aby wyjawić przed publiką nieznane do tej pory fakty z jej życia. Jedna z takich właśnie historii dotyczyła doświadczenia artystki w Krakowskiej Akademii Sztuk Teatralnych. Warnke nie mogła odnaleźć się w żadnej z grup na roku. Gdy zaczęła odnosić pierwsze sukcesy, jej znajomi mieli się od niej odwrócić.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Katarzyna Warnke o trudnych relacjach ze znajomymi z roku
To jest historia mocna. Ja przyjaźniłam się z dwiema dziewczynami. Mieszkałyśmy razem w akademiku. One były z A-B. W ogóle wszyscy, których lubiłam, byli z A-B. Ja byłam z C-D. W C-D byli nudziarze i kujony. I ja miałam te dwie koleżanki. Nie podam tutaj nazwisk, ale gdybym podała, to byście skojarzyli. One były kujonicami do imentu. Dlatego, że na przykład mówiłam Pana Tadeusza i one podchodziły do mnie i mówiły: "Nie nauczyłaś się dobrze tej średniówki. Zaniżasz poziom tej grupie". Artystki. I to we dwie. Dogadane były. Nie mogłam tak. Postanowiłam, że się przeprowadzę do A-B - wspomina Warnke w rozmowie z Żurnalistą.
Już po zamianie grup Warnke zorganizowała dla siebie i grupy chętnych wakacyjne warsztaty z Krzysztofem Globiszem, który pracował jako jeden z pedagogów na akademii. Warsztaty okazały się ogromnym sukcesem. Po ich zakończeniu Globisz zaoferował Warnke współpracę na teatralnych deskach. To nie spodobało się grupie.
Pamiętam dzień wystawienia tego. Na tyle się spodobałam Globiszowi, że dostałam rolę pierwszą w swoim życiu i już na drugim roku grałam regularnie w "Szkole żon" z nim. I zrobił się syf. Dlatego że reszta roku: "a dlaczego nie my?". I syf się potem zrobił, bo oczywiście moje przyjaciółki już przestały być moimi przyjaciółkami. (…) Ja się zaczęłam bardzo szybko rozwijać, dzięki temu, że już grałam. Zaczęłam wchodzić w rolę liderki w tej nowej grupie. Pomagałam kolegom. (…) Nie dało się mną zarządzać. Jedna z tych koleżanek była liderką, zanim ja się tam pojawiłam.
Koledzy z roku donosili na Katarzynę Warnke
Sytuacja zaczęła się robić coraz poważniejsza. W końcu Warnke musiała zmierzyć się nie tylko z całym rokiem, ale też i dziekanem roku, do którego wpływały wydumane skargi dotyczące jej osoby.
Zaczęli skarżyć na mnie do dziekana. Potem urządzili zebranie, na którym… Pierwszy raz o tym publicznie opowiadam. Pozdrawiam serdecznie moich fatalnych kolegów. (…) Dziekan urządził spotkanie. Cały rok mój siedzi przy tym stole wielkim. I zaczyna dziekan, że zrobili research na mój temat. Zapytali pedagogów, czy są ze mną jakieś problemy. Nie było, tak więc dziekan pyta moich kolegów, co mają do powiedzenia na mój temat. Zarówno grupa A-B, jak i C-D.
Gdy przyszła pora przedstawiania zażaleń na Katarzynę, jeden z kolegów miał poskarżyć się, że nie chciała być z nim w parze na zajęciach. Ktoś inny poczuł się pokrzywdzony, bo samodzielnie wykonała plakat zapraszający na fuksówkę, w której udział brała tylko ona i dwie inne koleżanki. Grupa czuła się ponoć pominięta przy tworzeniu plakatu.
W końcu moja wielka przyjaciółka zaczęła płakać. Nikt za mną się nie wstawił. Ani ten kolega, który dzięki mnie dostał szósteczkę. Te dwie moje przyjaciółki były w ogóle prowodyrkami tej całej akcji. Nikt nie pisnął. W końcu, jak ona się rozpłakała, to ja sobie pomyślałam, że ja się przyznam. Ale do czego? Do niczego. Powiedziałam: "przepraszam". I się skończyło zebranie. Następnego dnia przyszłam do szkoły i uśmiechałam się, wiedziałam, w co mam grać. Musiałam z tym żyć.
Przypomnijmy: Piotr Stramowski ZACHWALA szkolną fuksówkę: "MNIE TO DOBRZE ZROBIŁO. Miło wspominam ten czas..."