Książę William i księżna Kate wybrali się w podróż, podczas której chcą podziękować wszystkim tym, którzy są na pierwszej linii frontu w walce z pandemią. Para wyruszyła z dworca w Euston w Londynie z zamiarem przejechania pociągiem ponad 2 tysięcy kilometrów. William i Kate podróżują specjalnym składem używanym przez rodzinę królewską.
Książę i księżna oczekują, że zwrócą uwagę na niesamowitą pracę, jaką wykonano w całym kraju w tym trudnym roku - zakomunikowano w oświadczeniu Pałacu Kensington.
W czasie trzydniowej podróży odwiedzili już Szkocję, północną Anglię i Walię. Royalsi spotykają się z lekarzami oraz wolontariuszami. Biorą też udział w kameralnych koncertach, a także spotkaniach z dziećmi. Jak możemy zobaczyć na oficjalnym instagramowym koncie pary, podczas wizyty w szkole podstawowej pojawiły się renifery, ale niestety zabrakło maseczek... Nic dziwnego, że niektórzy mają pewne zastrzeżenia co do ostatnich aktywności Kate i Williama.
Walijski minister zdrowia zwrócił się do Williama i Kate, zauważając, że podróż nie może być "wymówką'' dla ludzi, by łamać zasady bezpieczeństwa w dobie koronawirusa.
Wolałbym, żeby nikt nie składał niepotrzebnych wizyt. Nie jestem szczególnie zaniepokojony ani zainteresowany - wyznał minister zdrowia Vaughan Gething w programie Today BBC Radio 4.
Podnoszącą morale "wycieczkę" skrytykowała też szkocka polityk Nicola Sturgeon. Warto dodać, że podróżowanie między Anglią a Szkocją bez istotnego powodu jest nielegalne. Wyjątek stanowią wyjazdy do pracy lub w celach charytatywnych. Rzecznik Pałacu Kensington odpowiedział na krytykę szkockiej polityk, tłumacząc, że podróż Kate i Williama odbywała się właśnie w celach zawodowych.
Myślicie, że rodzina królewska powinna postępować bardziej roztropnie?