Księżna Kate w tym roku kładzie nacisk na projekt "Shaping Us", który został zapoczątkowany przez Royal Foundation Centre for Early Childhood w zeszłym roku. W związku z tym ukochana księcia Williama odbywa wiele spotkań, podczas których pochyla się nad badaniami z zakresu "wczesnego dzieciństwa". Niedawno przemawiała na londyńskim evencie BAFTA, przekonując, że wczesne lata dzieciństwa kształtują osobowość przyszłych dorosłych i mają ogromne znaczenie w procesie dorastania.
W tym czasie kładziemy fundamenty i budulce życia. I to właśnie wtedy uczymy się rozumieć siebie, rozumieć innych i rozumieć świat, w którym żyjemy. Dlatego ważne jest nie tylko zrozumienie wyjątkowego znaczenia naszych najwcześniejszych lat, ale także wiedza o tym, co wszyscy możemy zrobić, aby pomóc wychować przyszłe pokolenia szczęśliwych, zdrowych dorosłych - opowiadała.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Po wizycie w Londynie i spotkaniach na zamku w Windsorze przyszła kolej na podróż do Yorkshire. Kate pojawiła się między innymi na Leeds Kirkgate Market, gdzie wymieniała uprzejmości ze zgromadzonymi tam mieszkańcami. Księżna chciała również usłyszeć od obecnych na rynku ludzi o ich doświadczeniach ze wczesnego dzieciństwa. Mówi się, że żona księcia Williama traktuje ten projekt jako "dzieło życia" i w całości mu się poświęca, dlatego tak ważne są dla niej spotkania ze "zwykłymi ludźmi".
ZOBACZ: Kate Middleton robi szał w komnatach Windsoru w marynarce za prawie 7 tysięcy złotych (ZDJĘCIA)
Kate Middleton ignoruje chamskie gwizdy w Yorkshire
Oprócz miłych słów księżna musiała zmierzyć się również z pewną nieprzyjemną sytuacją. Kamery uchwyciły bowiem moment, w którym to przemierzała Leeds Kirkgate Market, a z tłumu można było usłyszeć charakterystyczne gwizdy. Jeden z mężczyzn w chamski sposób zaczepiał Kate, licząc zapewne na jej reakcję. Ta jednak całkowicie go zignorowała i z uśmiechem na ustach kontynuowała swój spacer, pozdrawiając zebranych i udając, że nie słyszała całego zajścia.
"Daily Mail" zauważył, że niechciane zaczepki i dwuznaczne gesty, nazywane również jako "catcalling", już wkrótce mogą być uznawane w Wielkiej Brytanii jako przestępstwo. Minister spraw wewnętrznych Suella Braverman pod koniec zeszłego roku ogłosiła, że chce zakwalifikować "nękanie ludzi na ulicy" jako przestępstwo, za które może nawet grozić kara pozbawienia wolności do dwóch lat. Nowe przepisy mają ochraniać przede wszystkim kobiety, by te "mogły czuć się bezpiecznie, chodząc po ulicach". Zabronione mają być więc zachowania lub gesty, które "celowo nękają alarmują, albo stresują kogoś w przestrzeni publicznej ze względu na jego płeć".
Dobry ruch?