Trompowie wydawali się zwykłą australijską pięcioosobową rodziną. W jej skład wchodzili Marc i Jacoba oraz trójka ich dzieci: Riana, Ella i Mitchell. W 2007 roku rodzina przeprowadziła się do Silvan, czyli małej miejscowości niedaleko Melbourne. Marc i Jacoba postanowili, że w nowym miejscu zamieszkania zaczną uprawiać czerwone porzeczki. Owoce te były bardzo popularne w tamtym rejonie Australii, więc pomysł wydawał się dobry.
Trompowie założyli zatem plantację. Zaczęli sprzedawać porzeczki oraz przetwory z nich, które robiła Jacoba. Biznes ten okazał się strzałem w dziesiątkę. Duża była w tym zasługa małżeństwa, które poświęcało wiele czasu na pracę przy uprawie owoców. Również dzieci pomagały przy pielęgnacji i zbiorze porzeczek. Rodzice z czasem zaczęli też zatrudniać pracowników. Nadal jednak cała piątka wykonywała swoje wcześniejsze obowiązki.
Nerwowe zachowanie Marca i Jacoby
Rodzina prowadziła dość spokojne życie aż do 29 sierpnia 2016 roku. Tego dnia wieczorem małżeństwo Trompów zaczęło przeglądać dokumenty związane z prowadzoną przez nich działalnością. Im dłużej Marc z żoną wertowali faktury czy rachunki, tym w większą panikę zaczęli wpadać. Ich zdenerwowanie zauważyły dorosłe dzieci, które mieszkały nadal z rodzicami. Riana miała wówczas 29, Mitchell 25, a Ella 22 lata.
Rodzeństwo chciało ustalić przyczynę dziwnego zachowania, jednak ich próby okazały się bezskuteczne. W pewnym momencie Marc zebrał członków rodziny i oznajmił, że wszyscy powinni jak najszybciej opuścić dom. Zdezorientowane dzieci dowiedziały się tylko, że Trompowie znajdują się w śmiertelnym niebezpieczeństwie, dlatego muszą uciekać.
Gorączkowa ucieczka Trompów
Jacoba i jej mąż nakazali córkom i synowi, żeby zostawili telefony komórkowe oraz karty płatnicze w domu. W przeciwnym wypadku ludzie ich ścigający mieli łatwo ich namierzyć. Ostatecznie cała piątka wsiadła do samochodu i ruszyła przed siebie. Jechali tak przez wiele godzin. Zatrzymywali się jedynie kilka razy na stacjach benzynowych, żeby coś zjeść i skorzystać z toalety. Podczas jednego z tych postojów Mitchell wykorzystał sytuację i uciekł od rodziny. Młody mężczyzna miał dość tej dziwnej wyprawy. Postanowił, że wróci do domu pociągiem.
Reszta rodziny nie zraziła się tą dezercją i kontynuowała podróż. Tylko przez jakiś czas Trompowie jechali jednak we czwórkę. Riana i Ella poszły bowiem w ślady brata i oddaliły się od rodziców, gdy samochód po raz kolejny zatrzymał się na stacji benzynowej. Siostry chciały wrócić do domu, ale nie miały za bardzo jak. Ukradły więc z pobliskiego parkingu samochód i zdecydowały, że pojadą nim do Silvan.
Siostry odłączają się od reszty rodziny
Ella i Riana pokonały około 150 km i dotarły do miasta Golburn. Tam zatrzymały się na posterunku policji, żeby opowiedzieć funkcjonariuszom, co przytrafiło się rodzinie w ciągu ostatnich kilkunastu godzin. Siostry w pewnym momencie opuściły jednak komisariat i ruszyły w dalszą drogę. Wkrótce okazało się, że kobiety miały odmienne plany. Starsza siostra zaczęła bowiem zastanawiać się, czy powrót do domu jest najlepszym wyjściem.
Ella chciała natomiast jak najszybciej znaleźć się w Silvan, żeby nakarmić swoje ukochane konie. Wysadziła więc siostrę na najbliższej stacji benzynowej i udała się w podróż do domu. Riana została sama i nie wiedziała, co ma dalej robić. Ostatecznie 29-latka wykorzystała moment nieuwagi jednego z kierowców. Wsiadła wtedy do pojazdu i położyła się na tylnej kanapie samochodu. Właściciel auta odkrył obecność nieoczekiwanej pasażerki dopiero po jakimś czasie. Mężczyzna próbował dowiedzieć się, co obca kobieta robiła w jego samochodzie. Kierowca nie był jednak w stanie porozumieć się ze zdezorientowaną Rianą, która trafiła ostatecznie do szpitala psychiatrycznego.
Dalsze losy australijskiej rodziny
Podczas gdy ich dzieci były w trakcie drogi powrotnej do domu, Marc i Jacob kontynuowali ucieczkę. Również i oni rozdzielili się jednak, gdy dojechali do miasta Wangaratta. Znajdowali się wówczas około 250 km od domu, który w pośpiechu opuścili.
Jacoba pokonała następnie 350 km i trafiła do miasteczka Yass. Lokalni mieszkańcy zauważyli wyraźnie przestraszoną i zagubioną kobietę. Poinformowano więc służby, które umieściły kobietę na obserwacji w szpitalu psychiatrycznym. Spotkał ją więc taki sam los jak jej córkę.
Marc natomiast znajdował się nadal w okolicach Wangaratty. On również nie był w najlepszym stanie psychicznym. Najpierw mężczyzna niemal spowodował wypadek samochodowy. Potem włamał się do jednego z hotelowych pokojów i spędził w nim noc. Następnie błąkał się po ulicach miasta jak jego żona.
Zakończenie historii i próby jej wyjaśnienia
Finalnie wszyscy członkowie rodziny Tromp wrócili do domu. Pierwsza pojawiła się w nim Ella, a krótko po tym jej brat. Dwójka rodzeństwa zdawała się być w dobrym stanie. Po krótkiej obserwacji ze szpitala psychiatrycznego wypuszczono też Rianę i jej matkę. Także Marc znalazł się w końcu w Silvan.
Śledczy próbowali wyjaśnić tę dziwną ucieczkę, jednak sami Trompowie nie byli w stanie wytłumaczyć swojego postępowania. Najprawdopodobniej u jednego lub obojga rodziców wystąpił epizod psychotyczny. Mogła to też być fuga dysocjacyjna, czyli zaburzenie polegające zazwyczaj na nagłej ucieczce od dotychczasowego życia. Często takie zachowanie fuga ujawnia się pod wpływem silnego stresu.
W sierpniu natomiast praca przy porzeczkach była szczególnie intensywna. Sąsiedzi przyznawali też zgodnie, że wszyscy członkowie rodziny pracowali zawsze bardzo ciężko. To wyczerpanie psychiczne i fizyczne mogło więc mieć wpływ na absurdalną decyzję o spontanicznej ucieczce. W przypadku dzieci Marca i Jacoby możemy natomiast mówić o tzw. paranoi udzielonej. Stan ten polega na tym, że bliscy osoby, która ma urojenia, również zaczynają w nie wierzyć.