Keira Knightley jest znana z tego, że otwarcie głosi poglądy i nie unika podejmowania trudnych tematów. Brytyjka dała już nieraz dowód na to, że jest feministką i nie godzi się na spychanie kobiet do ról, które były im przypisywane przez lata. W ostatnim wywiadzie 35-letnia aktorka stwierdziła, że nie po drodze jej z męską narracją, która wciąż dominuje w kinie.
Gwiazda "Piratów z Karaibów" oświadczyła, że nie ma już zamiaru rozbierać się ani odgrywać scen seksu w filmach reżyserowanych przez mężczyzn.
Częściowo wynika to z próżności, po części zaś to kwestia męskiej narracji w tych filmach - mówi Keira. Czuję się bardzo niekomfortowo próbując się wpisać w męski punkt widzenia - wyjaśnia.
Jak przekonuje aktorka, jej wspomnienia związane ze scenami seksu, nie są najlepsze.
Nie chcę uczestniczyć w tych koszmarnych scenach, w których smarują nas oliwką i wszyscy chrząkają. Nie jestem tym zainteresowana - ucina Knightley.
Jednocześnie aktorka tłumaczy, że nie jest przeciwna rozbieraniu się i pokazywaniu ciał w ogóle. W jej przypadku musiałoby to być jednak uzasadnione. Knightley dodaje, że zmieniła postrzeganie tych kwestii między innymi dlatego, że została mamą. Przypomnijmy, że Keira wychowuje dwie córki - 5-letnią Edie i roczną Delilah.
Jestem zbyt próżna i mam ciało, które wydało na świat dwoje dzieci - mówi gwiazda. Wolałabym już nie stawać nago przed grupą mężczyzn.
Knightley precyzuje, że rozebrałaby się jedynie w ściśle określonej sytuacji.
Jeśli byłaby to historia o podróży, jaką jest macierzyństwo i zaakceptowanie ciała, przykro mi, ale zgodziłabym się jedynie, gdyby film robiła kobieta. Nie mówię totalnie "nie", ale nie przyjęłabym takiej propozycji od mężczyzny - kończy Keira.
Myślicie, że punkt widzenia prezentowany przez Keirę stanie się wkrótce powszechny wśród aktorek?