Jak na gwiazdę muzyki pop z niemalże 20-letnim doświadczeniem w branży, Kelly Clarkson świetnie radzi sobie z chronieniem życia prywatnego przed obiektywami ciekawskich paparazzi. Trzymanie języka za zębami wychodzi jej na tyle dobrze, że do zeszłego czwartku nikt jeszcze nie wiedział o trwałym rozpadzie jej wieloletniego związku z menadżerem muzycznym Brandonem Blackstockiem.
Prawda wyszła na jaw dopiero po tym, jak stacja CNN dotarła do dokumentów świadczących o tym, że 4 czerwca Kelly Clarkson złożyła w sądzie pozew rozwodowy, w którym podała, że jej i Blackstocka pożycie małżeńskie zakończyło się na skutek "niemożliwych do pogodzenia różnic".
Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że gwoździem do trumny ich miłosnej relacji okazała się kwarantanna, którą para spędzała w swojej posiadłości w stanie Montana. Wygląda jednak na to, że Clarkson i Blackstock nie planują miesiącami ciągać się po sądach. Piosenkarka wnioskuje bowiem o równe podzielenie opieki nad dwójką ich wspólnych dzieci: River Rose i Remingtonem Alexandrem. Małżeństwo było też wystarczające rozsądne, aby spisać przed ślubem intercyzę. Sprawy majątkowe również nie powinny więc stać im na przeszkodzie na drodze do nowego życia.
Przypomnijmy: Kelly Clarkson podwiązała sobie jajowody. "W ciąży nie ma niczego pięknego i magicznego"
Nieco trudniejsze dla Kelly może się okazać natomiast rozstanie z teściami. Ojciec jej męża, Narvel Blackstcok, od lat zajmuje się jej karierą. Matka Brandona, gwiazda estrady Reba McEntrie, uchodziła tymczasem za "guru" i przewodniczkę Clarkson.
Czy uda jej się zachować te więzi mimo rozwodu?