Kim Kardashian i Kanye West wychowują wspólnie czwórkę dzieci. Celebrytka nigdy nie robiła tajemnicy z tego, że poczęcie pierwszej córki było dla niej niezwykle trudne. North urodziła się jako wcześniak, a poród był niezwykle bolesny. Wszystko przez schorzenie, które uniemożliwiło jej kolejne poczęcia naturalnym sposobem. Syna Sainta urodziła z wykorzystaniem metody in vitro, a kolejne dwie pociechy urodziła parze surogatka.
Kardashian w opublikowanym na Instagramie nagraniu opowiedziała, że jej organizm był po dwóch pierwszych porodach w tak złym stanie, że musiała przejść szereg operacji, by wrócić do zdrowia.
"Kiedy zaszłam w ciążę z North, okazało się, że choruję na eklampsję, co w praktyce oznacza, że wszystkie moje "kobiece" organy przestają działać. To schorzenie w wielu przypadkach prowadzi do śmierci matek przy porodzie" - wyznała.
Na tym problemy ze zdrowiem się nie skończyły.
"Po pierwszym porodzie postanowiłam zamrozić jajeczka. Sainta udało mi się urodzić dzięki in vitro, ale ból przy porodzie był taki sam. Musiałam potem przejść pięć operacji w ciągu półtora roku, by naprawić szkody, jakie ciąże wyrządziły w moim organizmie".
ZOBACZ: Rozchichotana Kris Jenner śpiewa, twerkuje i robi wykopy na pokładzie prywatnego samolotu (FOTO)
Trudne przeżycia nie powstrzymały celebrytki w planowaniu powiększenia rodziny.
"Mimo tego nadal chciałam mieć więcej dzieci, zostały mi dwa jajeczka. Spytałam lekarza, czy mogę spróbować kolejny raz. Odmówili" - wspomina.
Kim zapewnia jednak, że wspaniała rodzina, jaką teraz ma, rekompensuje jej wszystkie cierpienia.
"Czuję wdzięczność za moje piękne dzieci, niezależnie od tego, w jaki sposób do mnie przyszły. Jestem wdzięczna surogatkom i mojej rodzinie. Sama wychowałam się wśród licznego rodzeństwa i chciałam tego samego dla moich dzieci. Gdybym mogła wybrać, czy przechodzić przez ten ból i cierpienie, by mieć tak wspaniałe dzieci, zdecydowałabym się bez wahania" - zakończyła swój wywód.