Niedzielny finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy jak zwykle wzbudził sporo emocji. Wiadomością dnia z pewnością było, że ponownie udało się pobić rekord, a na wsparcie dla okulistyki dziecięcej zebrano dotąd aż 136 milionów złotych. Na ten niewątpliwy sukces złożyło się także wsparcie, jakie okazały inicjatywie znane osobistości.
Niestety tegoroczny finał WOŚP nie obył się bez wpadki, która jest już szeroko komentowana w mediach społecznościowych. Podczas "światełka do nieba" pod Pałacem Kultury wystrzelono bowiem fajerwerki, co wielu publicystów uznało za skrajnie nieodpowiedzialne. Był to ruch o tyle kontrowersyjny, że o powstrzymaniu się od wystrzałów w Sylwestra mówiło się jeszcze miesiąc temu całkiem sporo...
Zobacz też: Córki wspierają Jerzego Owsiaka podczas finału WOŚP. Czym się zajmują Aleksandra i Ewa Owsiak? (ZDJĘCIA)
Niestety mleko się wylało, a działacze i krytycy polityki Rafała Trzaskowskiego natychmiast dali mu do zrozumienia, że zapachniało nie tylko dymem z fajerwerków, lecz także hipokryzją. Krytycy wskazują, że warszawski ratusz sam apelował, aby nie strzelać w Sylwestra, a teraz pozwala na to samo podczas WOŚP.
Głos w sprawie postanowiła zabrać także Kinga Rusin. Dziennikarka wielokrotnie okazywała wsparcie inicjatywie Jurka Owsiaka i tym razem nie było inaczej, jednak pod koniec wpisu na Instastories wbiła mu też szpilę za wspomniane zdarzenie. Zapewniła jednak, że ma się to nigdy nie powtórzyć.
Jest rekord! Kwota deklarowana na koniec 30. Finału wynosi 136 282 325 złotych! I za to wielkie brawa i dla Fundacji WOŚP i dla wolontariuszy i dla wszystkich, którzy się na ten sukces złożyli - napisała z zadowoleniem, po czym przeszła do krytyki: A za fajerwerki w Warszawie i innych miastach niestety wielki minus. Jurek Owsiak publicznie obiecał, że to już się nigdy nie powtórzy.
Dziennikarka wyraźnie nawiązała do słów Owsiaka, która padły w trakcie konferencji prasowej po wczorajszym finale. Jerzy stwierdził w odpowiedzi na pytanie o fajerwerki, że bierze na siebie całą winę za niefortunny wybór i apeluje, aby nie krytykować za to władz Warszawy.
Nikt nigdy nie wydał zarządzenia, że w czasie, kiedy jest Sylwester, żebyśmy w ogóle nie używali pirotechniki. Tej pirotechniki jest dużo na każdej ulicy, na każdym osiedlu. Używaliśmy tej pirotechniki dokładnie w czasie 3 minut 5 sekund w centrum miasta, nie ma tutaj żadnych domów, w których byłyby istotnie zwierzęta przerażone tym, że tych ogni użyliśmy. Ale jeżeli użyliśmy i komuś się to nie podobało, oczywiście przepraszamy. Bierzemy całą winę na siebie. Nie jest tutaj winne - broń Boże - miasto, więc proszę tam nie składać żadnych zażaleń na miłość boską. Miasto nie jest winne. My jesteśmy winni. A więc moja wina, moja wina, moja bardzo wielka wina, że zdecydowaliśmy się ten pokaz zrobić - posypywał głowę popiołem.
Jednocześnie Owsiak zapewnił, że rzeczywiście więcej do takiej sytuacji nie dojdzie.
Nigdy w życiu to już się nie powtórzy, nigdy już ich nie pokażemy, a nawet może zgasimy wszystkie światła na moment, żeby po prostu było ciemno po to tylko - że jak zapalimy światła - żebyście zobaczyli, jak się żyje w ciemności. Już nigdy więcej nie będziemy tego robili - mówił.
Myślicie, że trzy minuty wybuchających światełek na niebie faktycznie były warte późniejszej konieczności tłumaczenia się?
Co mają wspólnego "Emily in Paris" i "Gierek"?