Kinga Rusin od wielu lat bacznie przygląda się polskiej polityce. Wykazuje się przy tym obywatelską postawą, nakłaniając do udziału w wyborach oraz na bieżąco komentując najgłośniejsze zjawiska w przestrzeni publicznej. Nie szczędzi przy tym gorzkich słów pod adresem rządzących.
Wydawałoby się, że wyniki październikowych wyborów przyniosą szereg zmian zaprzeczających działaniom poprzedniej władzy. Tymczasem piątkowe posiedzenie, podzas którego omawiano sprawę liberalizacji prawa aborcyjnego udowodniło, że nie będzie to wcale takie proste. Sejm nie uchwalił nowelizacji Kodeksu karnego, o czym zadecydowały zaledwie 3 głosy przewagi posłów nastawionych sceptycznie do tego rozwiązania.
Kinga Rusin emocjonalnie zareagowała na wynik głosowania
Dziennikarka rozpoczęła sobotę w nie najlepszym nastroju. O poranku udostępniła w sieci post, informując obserwatorów, co sądzi o odrzuconym w piątek projekcie Lewicy o depenalizacji i dekryminalizacji aborcji. Była gwiazda "Dzień Dobry TVN" nie kryła rozgoryczenia całą sytuacją.
Boli gdy najbliżsi Cię zdradzają i jeszcze bezczelnie twierdzą, że mają czyste sumienie. Wróciło to do mnie jak bumerang. Tyle powiem o wczorajszym głosowaniu nad depenalizacją aborcji - zaczęła dziennikarka.
W dalszej części wpisu Kinga Rusin wspomniała o tym, że kobiety zostały zdradzone przez polityków, którzy przed wyborami zapewniali, że będą "za" w głosowaniu o ustawie. Przypomnijmy, że miała ona na celu likwidację kar za pomoc w dokonaniu aborcji oraz wyłączenie karalności przerywania ciąży za zgodą kobiety w przypadku nieodwracalnego upośledzenia lub nieuleczalnej choroby płodu.
Kobiety zostały wczoraj zdradzone przez wielu "przyjaciół" i koalicjantów. Tak, "przyjaciół", bo przed wyborami wielu tę "przyjaźń" deklarowało zdając sobie sprawę jak ważny jest kobiecy głos przy urnach. Kłamali? Podpisując umowę koalicyjną deklarowali, że kobiety "mają prawo decydowania o sobie". I co? Okazało się, że jednak dla niektórych nie mają... - dodała zasmucona prezenterka.
53-latka podzieliła się smutnym wnioskiem dotyczącym dalszego ograniczania praw kobiet. Przyznała jednak, że wczorajszy przebieg głosowania w Sejmie może znacząco wpłynąć na kształtowanie się wyników w kolejnych wyborach.
Kobiety wczoraj przegrały, a nasze piekło trwa. Co gorsze, przegrałyby nawet gdyby ustawę uchwalono, bo rezydent z pałacu Namiestnikowskiego użyłby i tak weta. Zapytacie więc, po co było wczorajsze głosowanie. M.in. po to, żeby wszyscy dowiedzieli się, kto jest kim wobec kobiet, kto je szanuje, a kto nie. I kto zasługuje na głos kobiet, a kto nie. Szczególnie w przyszłorocznych wyborach prezydenckich. Projekt depenalizacji aborcji wróci do sejmu (miejmy nadzieję, że poprawiony o te kilka wskazanych przez prawników błędów). Musi na niego tym razem zagłosować też PSL. 4. posłanki z tej partii głosowały "za" (BRAWO!), może powinny poważnie porozmawiać z klubowymi kolegami, tak jak wyborczynie PSL ze swoimi partnerami? Presja społeczna ma sens, bo spadające sondaże potrafią czynić cuda... - spostrzegła.
Kinga Rusin przyznała na koniec, że czas najwyższy położyć kres "trwającemu w Polsce średniowiecza". Jednocześnie wyraziła przekonanie co do finalnej wygranej.
ZOBACZ RÓWNIEŻ: Małgorzata Rozenek reaguje na wynik głosowania w Sejmie, publikując czarno-białe zdjęcie. "Czekamy na działanie"