Kinga Rusin, odkąd zakończyła współpracę z TVN, przemierza świat wzdłuż i wszerz, dzieląc się doświadczeniami i wrażeniami na Instagramie, gdzie obserwuje ją ponad 556 tys. osób. Pod koniec września gruchnęły wieści, że Edward Miszczak, jej były szef, chciałby ściągnąć ją do Polsatu, aby poprowadziła poranny program "halo, tu Polsat". Co ciekawe, sama zainteresowana nie zaprzeczyła tym doniesieniom i zdradziła, że otrzymuje mnóstwo propozycji od różnych mediów.
Zasypaliście moją skrzynkę sympatycznymi wiadomościami po artykułach o moim rzekomym powrocie do telewizji. To bardzo miłe, że tęsknicie za mną na ekranie. Mogę jedynie potwierdzić, że dostaję propozycje z różnych stacji i platform, niektóre nawet zaskakujące - napisała tajemniczo.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wygląda na to, że żadnej z tych propozycji Kinga Rusin (póki co!) nie zdecydowała się przyjąć, ponieważ właśnie wyruszyła w kolejną podróż. Tym razem ponownie zwiedza Kambodżę w towarzystwie Marka. Gwiazda zdradziła, że jej ukochany początkowo nie był przekonany do tego pomysłu, ale ostatecznie się zgodził.
Usmażeni, ale szczęśliwi. Marek poświęcił się dla mnie i przyjechał tu po raz drugi. Biedactwo. Ale chyba aż tak bardzo nie cierpi, bo patrzy jednak razem ze mną na prawdziwe cuda światowego dziedzictwa kultury wpisane na listę Unesco. Kambodża - to była szybka i spontaniczna decyzja, prezent który sobie zrobiliśmy na Mikołajki. Sprawdziliśmy pogodę i okazało się że najstabilniej jest właśnie tu. 30 stopni różnicy temperatur z Polską, potworny gorąc, ale nie poddajemy się i robimy po kilkanaście kilometrów dziennie na nogach, bo inaczej byśmy nie zobaczyli tych wszystkich cudów. Warto się pomęczyć - napisała na Instagramie.
Wam też brakuje słów, by docenić poświęcenie Marka?