W obliczu niepokojących doniesień o potencjalnym przejęciu TVN przez zagranicznych inwestorów Kinga Rusin wyraziła swoje obawy o jego przyszłości. Dziennikarka podkreśliła, że zakup stacji przez podmioty powiązane z premierem Węgier Viktorem Orbanem może zagrozić obiektywizmowi i niezależności mediów w Polsce.
A wtedy jest bardzo prawdopodobne, że spełniłoby się wypowiedziane niedawno publicznie "proroctwo" Obajtka o jego telewizyjnej prezesurze. Za jego kadencji na PiS pracował Orlen. Teraz to samo byłoby w telewizji. Tylko sobie to wyobraźcie: rzeka kłamstw, manipulacji i szczucia jak za Kurskiego w TVP. I Mejza na czele fundacji TVN pomagającej chorym dzieciom… - napisała na swoim Instagramie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W środę okazało się, że premier Donald Tusk podjął decyzję, że zarówno TVN, jak i Polsat zostaną umieszczone w wykazie firm strategicznych, które podlegają ochronie, co ma je chronić przed "wrogim przejęciem". O komentarz poprosiliśmy Kingę Rusin, ale dziennikarka nie była rozmowna. Przekazała jedynie, że "nie wiemy, co to oznacza dla legislatorów, UE i USA". Więcej napisała na swoim Instagramie.
Radość z kambodżańskiego piękna i radość z decyzji premiera rządu RP: najważniejsze telewizje, w tym TVN, będą pod ochroną państwa jako strategiczne aktywa. I trudno będzie koleżkom Orbana i Putina je kupić i wejść do Polski z butami. Oczywiście wiecie, kto się oburzył! Zgadliście - oczywiście ci, którzy sprzedali ostatnio za bezcen nasz Lotos (ktoś się obłowił przy tym, prawda?). Ci sami, którzy w ramach TVP przez 8 lat niszczyli ludzi i szczuli na całe grupy społeczne. Teraz widzieli się już na Balu TVN, chcieli zrobić "Kuchenne Rewolucje" z Przyłębską i "Milionerów" z Rydzykiem. Niedoczekanie - napisała.
Zgadzacie się z nią?