Niedawno obchodziliśmy pierwszą rocznicę słynnej pooscarowej domówki, w której brała udział Kinga Rusin. Celebrytka dała wtedy upust swej ekscytacji, publikując w mediach społecznościowych zdjęcia i relację z imprezy, czym naraziła się wielu osobom i zapracowała na status, mówiąc delikatnie, niedyskretnej.
Teraz zachowanie Rusin pragnącej bratać się z gwiazdami Hollywood skomentowała Weronika Rosati, która od lat mieszka w Los Angeles. W rozmowie z Plejadą aktorka skrytykowała brak wyczucia i łamanie niepisanych zasad obowiązujących w środowisku.
Rosati nazwała odbieranie prawa do prywatności gwiazdom "szczytem chamstwa" i wystawiła laurkę amerykańskiemu społeczeństwu, które - jej zdaniem - potrafi uszanować prawo do prywatności znanych osób. Aktorka stwierdziła też, że robienie zdjęć w lokalach, w których przebywają celebryci, niesie za sobą nieprzyjemne konsekwencje dla łamiących zasady.
Rusin nie pozostawiła słów Rosati bez odpowiedzi. W poście, który niedawno ukazał się na jej Instagramie, Kinga zaapelowała do "koleżanki", by "nie naruszała jej dóbr osobistych".
Do Weroniki Rosati: Weroniko, nie powielaj/nie propaguj nieprawdy i nie naruszaj moich dóbr osobistych. Sama publicznie walczysz z oszczerstwami i manipulacjami na swój temat, więc nie wiem dlaczego tak postępujesz. Porównania i sugestie pod moim adresem w Twoim wywiadzie dla Plejady są niedopuszczalne - pisze Rusin.
Następnie celebrytka tłumaczy, jak z jej perspektywy wyglądało afterparty, podczas którego rozmawiała z Adele o butach.
Na imprezie pooskarowej, w której brałam udział w zeszłym roku, nikomu nie zabierano telefonów i nikt z nas ich tam nie użył, ani otwarcie ani po kryjomu. Nie robiłyśmy sobie zdjęć z Adele na imprezie, tylko po imprezie. To były zdjęcia pozowane (co chyba widać), a Adele osobiście wybierała później najlepsze ujęcia. Nikt na tej imprezie się na nikogo "nie gapił", tylko wszyscy po prostu dobrze się bawiliśmy. Nikt nie wyniósł żadnych poufnych informacji. Ale może dla Ciebie chodzenie w kapciach na imprezie jest informacją poufną - pisze Kinga Rusin.
Dziennikarka wspiera się też autorytetem amerykańskiego satyryka, który miał w podobny sposób opisać swój udział w tej samej imprezie rok wcześniej.
Dziennikarz i satyryk, Trevor Noah, w swoim słynnym amerykańskim show telewizyjnym opisał swoje przygody na tej samej imprezie rok wcześniej, w podobnym tonie - dodaje Rusin, po czym zmienia ton.
Rozumiem, że wymyślanie i powtarzanie historii o łamaniu zasad dobrze się klika (niestety napędza też hejt i dlatego "odpubliczniłam" rok temu mój pooskarowy post), ale na pewno ani moja minirelacja ani Trevora nie przekraczały granic i nie naruszały prywatności żadnej z osób. Sama zaś informacja o imprezie była publiczna, impreza jest cykliczna i odbywała się w klubie, a nie w prywatnym domu.
Kończąc swój post, Kinga Rusin używa argumentu poniżej pasa, wyjaśniając Weronice Rosati, dlaczego nie powinna komentować jej życia.
PS. To przykre, że tak postępujesz. Bo ja, by nie dać pola do jakichkolwiek ocen czy spekulacji, nigdy nie komentowałam Twojego życia, mimo, iż byłam o to proszona. Nie komentowałam też Twojej relacji z Herveyem Weinsteinem - kończy jadowicie Rusin, nawiązując do dawnych lat w życiu aktorki, gdy na warszawskim Starym Mieście widywano ją z producentem, który dziś odsiaduje wyrok za przestępstwa seksualne na kobietach pracujących w show biznesie.
Czekacie na ciąg dalszy tej rozmowy przez Instagram?