Kinga Rusin, odkąd odeszła z TVN-u, w końcu może w nieskrępowany sposób wyrażać swoje poglądy, nie bojąc się interwencji pracodawcy. Robi to głównie na Instagramie, gdzie oprócz promocji swoich kosmetyków i uwrażliwiania fanów na sprawy ekologii, krytykuje Prawo i Sprawiedliwość.
Czasem była żona Tomasza Lisa toczy też personalne spory, tak jak ten z Magdaleną Ogórek. Obecna gwiazda TVP obraziła się na byłą gwiazdę TVN za słowa o "reżimowej kreaturze" i zagroziła jej pozwem. Potem śmiała się z niej na antenie Telewizji Polskiej. Nie wiemy, czy pozew Magdy wpłynął do sądu, ale Kinga nie została powstrzymana i kontynuuję swoją krucjatę. W piątek opublikowała nowy post, tym razem o "prostytucji politycznej", w którym rozważa kondycję moralną Pawła Kukiza i właśnie Magdaleny Ogórek.
(...) Skala bezczelności pisowców - jak Witek, czy pisowskich kolaborantów - jak Kukiz czy Ogórek, poraża - pisze wprost Kinga Rusin, która w swoim stylu "siedzi&myśli" na tle basenu. "Biedny" Kukiz, ofiara "nagonki"! A on przecież tylko "realizuje swój program" - wy wstrętni hejterzy! (...)
Dalej Kinga tłumaczy, że nie ma po co litować się nad Pawłem Kukizem, którego po słynnej reasumpcji głosowania zalał hejt. Jej zdaniem sam jest sobie winien, bo, jak Magdalena Ogórek, jest "polityczną prostytutką".
Przez ile politycznych łóżek przeszli taki Kukiz czy Ogórek, by zrobić sobie dobrze, udając, że nic w tym zdrożnego? Czy można się dziwić, że wielu krzyczy o prostytucji politycznej? - pyta Rusin i przechodzi do krytyki Magdaleny Ogórek. Umówmy się, na to czekaliśmy najbardziej.
Ogórek? Zwykła płotka, ale dobry przykład. Cynizm i bezczelność podniesione do potęgi n-tej. Kiedyś kandydatka "z łapanki" na prezydenta partii postulującej swobody obywatelskie, a dziś medialna twarz PIS-owskiego reżimu łamiącego prawo i cofającego nas do średniowiecza. I ona ma czelność śmieszkować o pomocy uchodźcom - kobietom i dzieciom, którym grozi smierć!? No po prostu, szanowni państwo, boki zrywać... - odcina się dziennikarka za ostatni przytyk w swoją stronę na antenie TVP.
Rusin kończy wpis, przekonując, że nie warto się certolić na słowa, bo sprawy są tak poważne, że trzeba nazywać rzeczy po imieniu.
Część, jak Witek, pójdzie siedzieć, a skundlonym pomagierom nikt nie poda ręki, ich nazwiska będą synonimem syfu. Tak, używajmy mocnych słów, jeśli wyrażają prawdę. Czas dyplomacji dawno się skończył - podsumowuje.
Może pora, by Kina Rusin na nowo rozważyła zbliżenie się do Tomasza Lisa? Wyobrażacie sobie ich wspólne artykuły w "Newsweeku"?