W poniedziałek 1 sierpnia minęło dokładnie 78 lat od wybuchu Powstania Warszawskiego. Z tej okazji wielu Polaków postanowiło uczcić pamięć bohaterów, którzy w 1944 roku oddali życie za wolność ojczyzny.
W gronie obywateli, którzy postanowili upamiętnić bohaterstwo walczących o wolność ojczyzny, znalazła się również Kinga Rusin. Choć od czasu odejścia z "Dzień Dobry TVN" dziennikarka raczej unika świata mediów, tym razem postanowiła zrobić wyjątek. Rusin wzięła udział w projekcie Muzeum Powstania Warszawskiego pod hasłem "Korzenie pamięci". Dziennikarka udzieliła wywiadu Karolinie Sulej i w rozmowie opowiedziała o losach swojego dziadka, porucznika Stefana Czyżewskiego, który zginął podczas powstania.
Wywiad z Rusin ukazał się na kanale Muzeum Powstania Warszawskiego w poniedziałek. Z tej okazji dziennikarka opublikowała w mediach społecznościowych specjalny wpis, w którym zaprosiła fanów do obejrzenia rozmowy i krótko przedstawiła postać swojego dziadka. Rusin nie ukrywała, że jest wyjątkowo dumna, iż mogła wziąć udział w projekcie, który pomoże zachować pamięć "o ludziach, dzięki którym żyjemy w wolnej Polsce" i przy okazji podzielić się historią własnej rodziny.
Mój dziadek, porucznik Stefan Czyżewski, pseudonim "Kajtek", dowódca jednego z oddziałów broniących budynek Pasty, oddał za ojczyznę życie. Został postrzelony, zasłaniając własnym ciałem, przed kulą niemieckiego snajpera, młodego żołnierza ze swojego oddziału. Poległ bohaterską śmiercią na polu walki 8 sierpnia 1944 roku, osierocając trójkę małych dzieci. Był dobrym, honorowym i bardzo odważnym człowiekiem. Pamiętamy... Chwała Bohaterom! - napisała na swoim profilu Rusin.
W rozmowie z Karoliną Sulej Rusin przedstawiła nie tylko losy walczącego w postaniu dziadka, lecz również jego bliskich. Jak przyznała, jej mama prawie nie znała swego ojca, który zginął, gdy ta miała zaledwie dwa lata. Dziennikarka opowiedziała również o nieco o babci, która była jej bardzo bliska. Rusin nie ukrywała, że kobieta wiele w życiu przeszła - przeżyła wojnę, będąc matką trójki dzieci, później straciła natomiast męża.
Wychowywała mnie babcia tak, jak to drzewiej bywało, (...) ogromny mam sentyment do babci. Babcia była osobą szalenie ważną w moim życiu i myślę, że bardzo wpłynęła na to, kim jestem, jaka jestem. Nie znam babci, to może zabrzmi dziwnie, może nawet strasznie, ale uśmiechniętej. Moja babcia była osobą surową i miała wokół siebie taką trochę taflę. Bardzo wiele w życiu przeszła - i powstanie, i tę wojnę, którą tutaj przeżyła w Warszawie, całą właściwie, mając trójkę dzieci. Jako mama mogę sobie wyobrazić, jakie to było straszne. Była bardzo dzielna w tym wszystkim, a po wojnie została sama z tą trójką dzieci, w kompletnie innych warunkach niż te, w których żyła do tej pory - mówiła Rusin.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Rusin w rozmowie podkreśliła, że wojsko zawsze było bliskie jej rodzinie. Jak zdradziła, jej dziadek przed wojną był podoficerem, a w wieku zaledwie 17 lat wstąpił do Legionów Piłsudskiego. Pradziadek dziennikarki był natomiast uczestnikiem i sponsorem Powstania Styczniowego. Po wydarzeniach z 1920 roku dziadek Rusin stacjonował w pułku telegraficznym w Warszawie, pracował w kancelarii pułkowej oraz był pisarzem. Jak zdradziła dziennikarka, jej dziadek wiązał również z wojskiem swoją przyszłość, zapisując się do szkoły oficerskiej z Zegrzu. Niestety jego zamiary pokrzyżował wybuch II wojny światowej - mężczyzna został bowiem internowany i trafił do obozu.
(...) Dziadek był internowany, tak jak wszyscy oficerowie polskiego wojska i na szczęście trafił do takiego obozu przejściowego (...). Babcia wspominała, że postawili dosyć prymitywny drut, a wojskowym pozwolono zatrzymać pieniądze (...) Lokalni mieszkańcy bardzo szybko zorientowali się, że można handlować np. papierosami i stali przy tym płocie i handlowali i mój dziadek złapał jakiś kontakt z kolejarzem i napisał list do babci, że jest w obozie (...) - opisywała Rusin.
Z pomocą kolejarza dziadkowi dziennikarki udało się przekazać żonie informację o miejscu pobytu oraz poprosić ją o dostarczenie mu ubrań cywilnych. Jak zdradziła Kinga, jej babcia zostawiła w domu synów, pojechała pociągiem na miejsce i "przeszmuglowała pod płotem" cywilną odzież dla męża, umożliwiając mu tym samym ucieczkę. Rusin wyznała, że jej dziadkowi cudem udało się uniknąć przewiezienia do Katynia, po powrocie do stolicy rozpoczął więc działalność w ruchu oporu.
Dziadek się przebrał i w nocy uciekł z tego obozu. Dzień przed tym, zanim cały obóz został przewieziony do Katynia. (...) To był jakiś cud i dziadek to bardzo przeżył, wszyscy jego przyjaciele zginęli, więc natychmiast po powrocie do Warszawy poszedł do ruchu oporu. Ponieważ był to ruch oporu, była ta organizacja podziemna, nielegalna, dziadek się bardzo bał o rodzinę, więc wuj pamięta strzępki rozmów, kiedy dziadek mówił: "Rena, wychodzę, nie będzie mnie 3 lub 4 dni" - wyznała dziennikarka.
Goszcząc w cyklu Muzeum Powstania Warszawskiego, Rusin opowiedziała również nieco o realiach życia w okupowanej Warszawie oraz codzienności swoich dziadków, pokazując również szereg dokumentów, zdjęć i pamiątek z tamtych czasów. Opisała również tragiczne okoliczności odejścia dziadka, o których jej babcia dowiedziała się od żołnierza, któremu uratował on życie.
Jak wyznała, Stefan Czyżewski pseud. Kajtek (spowodowany jego niskim wzrostem) brał udział w obronie PAST-y, w którą zaangażowano wszystkie siły Śródmieścia. Mężczyzna dowodził oddziałem złożonym głównie z młodych żołnierzy. Gdy grupa opuszczała studzienkę kanalizacyjną podczas zmiany posterunku, dziadek Rusin dostrzegł snajpera i osłonił jednego z żołnierzy własnym ciałem. Jak wyznała Kinga, mężczyzna został zraniony w udo i prawdopodobnie przeżyłby postrzał, gdyby nie fakt, iż niemieccy żołnierze przez wiele godzin uniemożliwiali jego oddziałowi udzielenie mu pomocy.
Dostał ranę postrzałową w udo (...). Czekali do zmroku, jak zapadła ciemność wyciągnęli go i zawieźli go do szpitala, ale się wykrwawił w międzyczasie. Nie była to groźna rana postrzałowa, gdyby została opatrzona od razu, to dziadek by żył - opisywała.
W rozmowie Rusin podzieliła się także kilkoma anegdotami dotyczącymi jej dziadków. Zdradziła na przykład, dlaczego jej babcia darzyła szczególną miłością gotowanie. Jak przyznała dziennikarka, wychodząc za mąż, jej babcia "nie miała bladego pojęcia o gotowaniu", wcześniej otrzymała jednak od męża szczególny prezent.
(...) Dziadek w jakimś prezencie przedślubnym podarował babci książkę kucharską, która zresztą też ocalała. Delikatna sugestia, ale nie zaryzykował i do końca życia jadł w kasynie wojskowym, i babcia, i dzieci również. Więc później chyba to gotowanie babci, było może takim wspomnieniem, pamiątką. Dziadek mówi do babci: "Rena, nie będziemy ryzykować, jeszcze się kiedyś nauczysz" - wyznała z uśmiechem Kinga.
Podczas rozmowy Rusin wspomniała również o tym, jaki stosunek jej babcia wykazywała do kwestii depilacji pach.
Mówiła zawsze: o czym jest ta dyskusja, czy golić się pod pachami i dlaczego to dotyczy tylko kobiet? I mówi, słuchaj, no ja sobie nie wyobrażam, żeby dziadek z niewygolonymi pachami szedł rano na ćwiczenia - wspominała Rusin.
Zobaczcie cały wywiad Kingi Rusin.