Klaudia Halejcio nigdy nie należała do osób, które specjalnie chronią życie prywatne przed mediami. Jej ukochany, Oskar Wojciechowski, miał z początku zupełnie inne podejście, ale ostatnimi czasy coraz częściej gości na jej profilu. Nikt się jednak nie spodziewał, że zgodzą się na wspólny wywiad, który właśnie przeprowadził z nimi Żurnalista. Padło tam wiele zaskakujących stwierdzeń.
Klaudia Halejcio i tajemniczy Oskar poszli do Żurnalisty. Zaskakujące, co ujawnili
Podczas dwugodzinnej rozmowy Żurnalisty z Klaudią i Oskarem temat pieniędzy i biznesu był poruszany wielokrotnie. Zacznijmy jednak od początku, bo partner celebrytki wyznał, że pierwszy biznes założył już jako 13-latek. Pierwszy milion wpłynął natomiast na jego konto zaledwie kilka lat później.
Pierwszą działalność otworzyłem w wieku 13 lat i to było związane z marketingiem. Ja do dziś mam sieć afiliacyjną i prowadzę kampanię dla największych marek w tym kraju, w pewnym konkretnym obszarze - chwali się. Pierwszy milion jak miałem na koncie to miałem 20-21 lat, ale to dlatego, że po drodze już Audi A8 musiało podjechać i różne historie...
Zobacz także: Klaudia Halejcio wiedzie wystawne życie u boku ukochanego. Kim jest i czym się zajmuje tajemniczy Oskar?
Przy okazji dowiadujemy się, że ostatnim prezentem, który Oskar sprawił ukochanej, było... NFT Jimmy Choo. Ten intrygujący upominek tłumaczy płynącymi z tego finansowymi korzyściami, bo, jego zdaniem, lepiej kupić akcje niż kolejną torebkę.
Klaudii ostatni prezent to sprawiłem Jimmy Choo, ale to nie były prawdziwe buty, tylko NFT, czyli zakodowane buty, dałem jej wirtualne Jimmy Choo. Staramy się wyznawać i praktykować trochę inne podejście do ekonomii. Nie chcę kupić kolejnej zupełnie niepotrzebnej torebki, ale fajnie byłoby dostać akcje - wyjaśnia. Ta wolność finansowa i ta wolność ducha to jedna z największych wolności, którą dzisiaj można posiadać. Nie mamy potrzeby trzymać 30. paska w szufladzie, a na przykład mieć na wallecie takie akcje, rano się widzisz, one są w innym miejscu, a jak widzisz tych ludzi w kolejce, to widzisz, że kiedyś się denerwowałeś, że oni tam stoją, co za wariaty, a dzisiaj mówisz, że bardzo dobrze, że tam stoją, bo stoją między innymi dla naszego interesu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Z Klaudią, jak twierdzi, połączyło go przeznaczenie. Przytoczył nawet historię, że jako nastolatek oglądał odcinki "Pierwszej Miłości", w których bohaterka Halejcio miała po raz pierwszy uprawiać seks. Wspomina, że oglądał te sceny z ówczesną dziewczyną i po cichu wzdychał do znanej aktorki. Potem "wizualizował" ją sobie z cech osobowości.
Oskar Wojciechowski rozprawia o sukcesie: "Ludzie chcą tkwić w syndromie ofiary"
Nie mogło zabrać tematów związanych z biznesem i tu robi się jeszcze ciekawiej. Klaudia i Oskar nie tylko byli sobie pisani, ale też oboje od zawsze wierzyli, że są skazani na sukces. Tu wkraczamy w obszary "wizualizacji" i "manifestowania".
Ja zawsze to wiedziałam. Pamiętam, że jak byłam nastolatką, teraz się dowiedziałam, że jest coś takiego, jak manifestacje, specjalne techniki, ja to zawsze miałam w głowie. Wiedziałam, że jestem skazana na sukces. Zawsze to sobie programowałam, wizualizowałam - twierdzi Klaudia.
To jest taka prawda - wtórował jej Oskar. Jeżeli ludzie sobie mówią: "Och, nie kupię sobie tego samochodu, tego porsche, bo mnie nie stać". Jeżeli będziesz mówić, że cię nie stać, że jesteś biedny, to zawsze będziesz biedny. Jeżeli sobie będziesz mówił, że jesteś bogaty, to jesteś bogaty.
Proste? Proste. Jednocześnie Wojciechowski twierdzi, że nie chce chwalić się w sieci bogactwem, bo może to mieć negatywne konsekwencje dla jego biznesów. Przytoczył nawet pewien przykład.
Obecnie zatrudniam jakieś 80 osób. Moja postać medialna w mojej firmie nie pomaga. Ludzie na Instagramie oglądają Klaudię. "O, polecieli na Malediwy, no super, a ja muszę tu ciężko pracować, żeby on sobie latał". Takie sobie historie tworzą. Jest to dla nas o tyle niezrozumiałe i dziwne, że cały świat tak funkcjonuje i to jest zupełnie naturalne. Na końcu mi ktoś rzuca papierami, bo pewnych rzeczy mógł nie wytrzymać. Był ze mną 8-10 lat i kiedyś na tym Instagramie mnie nie było, a teraz wiem, co go korciło wewnątrz. Nie potrafił sobie z tym poradzić. Złożył wypowiedzenie, bo ma jakąś wewnętrzną niespójność.
Nie mogło zabraknąć argumentu o tym, że w Stanach Zjednoczonych jest zupełnie inaczej, bo tam ludzie się uśmiechają, a w Polsce to w sumie nie. Co więcej, "zwykli zjadacze chleba" jemu i Klaudii nie chcą gratulować sukcesów, tylko głównie zazdroszczą i narzekają.
Ludzie chcą tkwić w syndromie ofiary. Ludzie karmią się tym. Nie chcą patrzeć na ludzi szczęśliwych, pozytywnych, bo "ja jestem tu biedna, ja jestem tu chora, ojojku, ojojku". To szczególnie nasza polska domena. Pojedziesz do Stanów, to ludzie na chodniku są uśmiechnięci. U nas od razu zderzasz się ze ścianą.
Czy Klaudia i Oskar biorą 500+ na córkę? Rozwiali wątpliwości
Jeszcze innym wątkiem było pytanie o to, czy Halejcio i jej ukochany biorą 500+ na córkę. Okazuje się, że podchodzą do sprawy rozsądnie i nie wyciągają rąk po publiczne środki, bo nie są w trudnej sytuacji materialnej i mogą bez problemu zapewnić małej Nel wszystko, czego potrzebuje. Zresztą Oskar przy okazji stwierdził, że 500 złotych "i tak nic by w ich życiu nie zmieniło".
To jest coś, co zawsze wywołuje uśmiech na naszej twarzy (...). Ludzie zawsze pytają: "No ale dlaczego? Dają, to trzeba brać". No, jakby nasz mindset jest za to zupełnie prosty (...) Uważamy, że te 500 zł, no nie ukrywajmy, jakoś nic w naszym życiu nie zmieni. I na pewno inni potrzebują tych pieniędzy bardziej. No to dlaczego mamy nadwyrężać budżet państwa, bo nam się należy, to weźmiemy, bo wszyscy biorą? To nie jest dla mnie odpowiedź - mówi wprost Oskar.
Ten system (...) nam się nie podoba. Jeśli potrzebujesz, powinno ci państwo zapewnić tak, żebyś miał ten komfort - dodała Halejcio.
Też jesteście zdania, że powinni częściej udzielać wspólnych wywiadów?