"Big Brother" zmienił oblicze polskiej telewizji. Wtedy, 22 lata temu, widzowie oszaleli na punkcie programu i z zapartym tchem śledzili kolejne odcinki. Finał reality show obejrzało aż 12 milionów telewidzów! I choć pierwszą edycję zwyciężył Janusz Dzięcioł, największą popularnością w tamtym czasie cieszyli się Manuela Michalak, Piotr Gulczyński i Klaudiusz Ševković.
Klaudiusz w programie spędził aż 99 dni, co dało mu piąte miejsce w całej stawce. Po latach w wywiadzie dla Plejady wspomina swój udział w pierwszym polskim reality show. Przy okazji zdecydował się zaspokoić ciekawość widzów i opowiedział, jak naprawdę wyglądało życie w domu Wielkiego Brata.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Klaudiusz zdradza, jak naprawdę żyło się w domu Wielkiego Brata
Okazuje się, że uczestnicy naprawdę nie zdawali sobie sprawy, jak wielką popularność odniósł program. Byli całkowicie odcięci od świata. Nie mieli telefonów, ani nawet zegarków. Gdy trzeba było coś naprawić, technicy zjawiali się cali ubrani na czarno, a lokatorzy musieli na ten czas opuścić dane pomieszczenia.
Nie odliczaliśmy czasu w domu. Nie stawialiśmy kresek na ścianie. Każdy chciał być tam jak najdłużej. Mnie się udało być tak całkiem długo. Ta przygoda trwa już 22 lata. Cieszę się, że mogłem brać udział w tej pierwszej edycji, bo program stał się kultowy. Zostaliśmy takimi prekursorami reality-show, a ludzie pamiętają nas do dzisiaj – powiedział Klaudiusz w rozmowie z Plejadą.
Szaleństwo na punkcie "Big Brothera"
Klaudiusz wyznał, że tak naprawdę jedyną rzeczą, jakiej żałuje, to że w tamtych czasach popularność można było zdobyć tylko poprzez szklany ekran. Nie było Facebooka, ani Instagrama. I to szaleństwo na punkcie "Big Brothera" nie przełożyło się na liczby – uczestnicy mogliby mieć mnóstwo followersów i zarobić dużo większe pieniądze, gdyby mieli możliwość promowania się w mediach.
Blokady ulic, blokady chodników. To był szał. To trwało tylko parę miesięcy, później ta sytuacja się zmieniła, ale to naprawdę była taka popularność, że trzeba było się z tym oswoić. Ja akurat nie miałem z tym problemu, cieszyłem się z tego. Lubię kontakt z ludźmi, lubię rozmawiać, ale jak ktoś miał z tym problem, to przyznam, że nie dało się żyć
Klaudiusz żałuje jedynie, że ta popularność nie przełożyła się na dochody; w dobie mediów społecznościowych mógłby z tego żyć...
Tej rzeczy najbardziej żałuję. Że nie było wtedy Facebooka i Instagrama, bo mielibyśmy tyle followersów. Każdy z nas by żył z tego tak naprawdę. To jest jedyny minus, który widzę po czasie. Robilibyśmy naprawdę dobre liczby. Bilibyśmy rekordy. Ale z drugiej strony może dobrze, bo mieliśmy więcej prywatności.
ZOBACZ TEŻ: Tak dziś wygląda dom z "Big Brothera". Uczestniczka programu była w szoku: "Nie wierzę w to, RUINA" (WIDEO)