W niedzielę media obiegła wiadomość o tragicznym wypadku słynnego koszykarza. Kobe Bryant rozbił się helikopterem na wzgórzach Calabasas, ginąc na miejscu wraz z 13-letnią córką oraz siedmioma innymi osobami.
Amerykanie są w szoku. 41-latek uchodził w oczach opinii publicznej niemal za "bohatera narodowego". Spekuluje się, że przyczyną tragedii były fatalne warunki atmosferyczne i zła decyzja pilota, 50-letniego Ary Zobayana.
Gwiazdy z całego świata wyrażają swój żal w mediach społecznościowych. Kondolencje rodzinie złożyli m.in.: Barack Obama, Will Smith, Kim Kardashian i Jennifer Lopez i Edyta Górniak. Sprawę skomentował również polski reprezentant w NBA, Marcin Gortat, który nie może uwierzyć, że "osoba, która stroniła od sportów ekstremalnych", zginęła w tego typu wypadku.
Kobe Bryant korzystał z prywatnego helikoptera, ponieważ ten środek transportu pozwalał mu zaoszczędzić czas, który chciał poświęcić bliskim.
Utknąłem w korku i nie zdążyłem na szkolne przedstawienie. Musiałem wymyślić jakiś sposób, żeby dojazdy na treningi nie odbijały się na życiu rodzinnym - mówił w jednym z wywiadów.
Jak informuje magazyn People, sportowiec nie mógł się doczekać przejścia na emeryturę, aby skupić się na życiu rodzinnym. Musiał jednak zdawać sobie sprawę z tego, że częste loty helikopterem są obarczone pewnym ryzykiem, bo miał ze swoją żoną specjalną umowę.
On i Vanessa umówili się, że nigdy nie będą razem latać helikopterem - mówi informator.
W katastrofie zginęła 13-letnia córka, Gianna. Para ma jeszcze trzy córki: 17-letnią Natalię, trzyletnią Biankę i maleńką Capri urodzoną w czerwcu zeszłego roku.