Aresztowanie Kamila L., znanego jako Budda, wzbudziło silne poruszenie w polskiej społeczności internetowej. Centralne Biuro Śledcze Policji zatrzymało influencera, oskarżając go o organizowanie nielegalnych gier hazardowych, oszustwa podatkowe oraz przynależność do zorganizowanej grupy przestępczej.
Oprócz Buddy zatrzymano również jego dziewczynę oraz osiem innych osób. Podczas czynności zabezpieczono mienie należące do podejrzanych na łączną kwotę około 140 milionów złotych, w skład czego wchodziło 51 samochodów, nieruchomości, a także blokady na rachunkach bankowych na kwotę ponad 77 milionów złotych.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Akcja dla powodzian
Przed aresztowaniem Buddy głośno było o jego akcji mającej na celu pomóc powodzianom. Influencer zamierzał podarować domy modułowe osobom, które utraciły swoje miejsca zamieszkania w wyniku powodzi.
Wśród nich miała znaleźć się pani Iwona z województwa opolskiego. Według doniesień "Nowej Trybuny Opolskiej", kobieta do tej pory nie otrzymała obiecanego domu. Problem jest tym większy, że wydała ona znaczną sumę pieniędzy na przygotowanie działki.
Kupiłam działkę gruntową, która kosztowała 150 tys. zł. Uzbroiłam ją w prąd, wykonałam przyłącz kanalizacyjny, wykopałam studnię. Za 30 tys. zł wybudowałam betonową płytę, dopasowaną wymiarami pod dom - mówiła w rozmowie z dziennikiem.
Dostała dom od Buddy po powodzi. Nie może w nim zamieszkać
Zatrzymanie Adama U., członka zarządu wydawnictwa sprzedającego e-booki jako losy w loterii, wpłynęło na realizację projektu. Mężczyzna był odpowiedzialny za koordynację wszystkich działań, jednak obecnie nie może wywiązać się z obowiązków. Dom znajduje się w Paczkowie, gdzie utknął na etapie transportu.
Pani Iwona w rozmowie z "Nową Trybuną Opolską" zaznaczyła, że wierzy w szczere intencje Buddy i jego współpracowników. Uważa, że nie chcieli jej oszukać.
Jestem przekonana, że Budda i jego współpracownicy nie chcieli mnie oszukać. Chcieli podarować mi ten dom. Mieliśmy kontakt dosłownie do ostatniego dnia. Dom byłby mój, zabrakło jednego dnia. Niestety, znalazłam się teraz w bardzo trudnym położeniu. Nie mogę przewieźć mobilnego domu na swój teren, bo nie jestem jego właścicielką - podsumowała.