Do księgarń trafiła już głośna książka Moniki Sobień-Górskiej. Mowa oczywiście o nieautoryzowanej biografii Anny Lewandowskiej zatytułowanej "Imperium Lewandowska". W sieci już od kilku dni pojawiają się pierwsze fragmenty książki. Dowiedzieliśmy się z nich między innymi tego, że "Lewa" bywa "oderwana od rzeczywistości" oraz że zdecydowała się na operację powiększenia piersi. Autorka przeanalizowała również trudne dzieciństwo Ani.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Dieta Roberta Lewandowskiego. "Był opornym materiałem"
Na tym jednak nie koniec. W książce, z oczywistych powodów, nie brakuje też wątków związanych z karierą Roberta Lewandowskiego. Sobień-Górska opisała słynną dietę, którą żona piłkarza wprowadziła w jego życie. Początkowo ponoć sam "Lewy" nie był jej pomysłem jakoś specjalnie zachwycony.
Na początku nie było łatwo. Nie chciał żadnej diety, nie wierzył w to, że zmiana nawyków żywieniowych, o których mówiła mu partnerka, może jakkolwiek zmienić jego wydolność. W tym czasie często bywał przeziębiony, skarżył się na niekończący się katar, czuł się ociężały po posiłkach. Lewandowska namawia go, nalega, żeby zaczął jeść to, co ona mu proponuje. Żeby przeszedł na dietę, o której ona coraz więcej się uczyła. On był opornym materiałem. W końcu zgodził się, ale pod warunkiem że spróbuje przez kilka tygodni i jeśli nie zobaczy rezultatów, ma dać mu spokój.
Jak się później okazało, efekty kulek mocy nadeszły. Lewandowski trzymał więc rygorystyczną dietę i odstawił alkohol. Joanna Jędrzejczyk, znajoma Lewandowskich i ceniona zawodniczka MMA, wspomina w książce:
Nie zapomnę, jak kilka lat temu wręcz naśmiewano się z Ani czy z Roberta, były nawet takie nagłówki w gazetach, że Robert nie może zjeść bułki, bo ma gluten, że raz w roku może pozwolić sobie na zjedzenie prawdziwego hamburgera i to tylko wtedy, kiedy Ania nie widzi.
Z Moniką Sobień-Górską rozmawiał również Sławomir Peszko. On z kolei skupił się na wątku... imprez. Jak wiadomo, bywały lata, w których reprezentanci Polski w piłce nożnej nie stronili od hucznego świętowania sukcesów (o ile te się zdarzały). Peszko zdradził, że Lewandowski "nie odstawał zupełnie od grupy" i gdy była okazja, "napił się lampki szampana". Nie towarzyszył jednak kolegom w imprezach do białego rana:
Na moje pytanie, czy piłkarze reprezentacji patrzą krzywo na Lewandowskiego, bo konsekwencją zmiany nawyków żywieniowych jest też unikanie imprez, alkoholu, rozmów z kolegami w barze do późnych godzin nocnych, Peszko mówi, że to nie jest tak, że Robert zupełnie odstawał od kolegów, zamykał się w pokoju i szedł spać. – Jak trzeba było, to wypił lampkę szampana czy kieliszek wina i nie robił z tego problemu – mówi. – On po prostu wiedział, co ma na drugi dzień do zrobienia, i nie szedł dalej, a niektórzy, w tym również ja, zapominali o tym. Ale pamiętam też eliminacyjny mecz z Danią w 2016 roku. (...) Mecz uratował Lewy, który strzelił hat tricka, trzy gole i ostatecznie wygraliśmy. Po meczu w szatni euforia, mówimy Robertowi: "Lewy, uratowałeś nam mecz, dawaj, idziemy na dół poświętować, posiedzimy z chłopakami, dawaj do baru". Robert przyszedł, chwilę pogadał, nałożył sobie trochę batatów, trochę ryżu i powiedział: "No, chłopaki, idę spać". To tyle było z tego jego świętowania.
Koledzy z boiska mieli Roberta Lewandowskiego "za dziwaka"
Joanna Jędrzejczyk przypomniała natomiast plotki o konflikcie Roberta Lewandowskiego z drużyną, które miały być spowodowane "innym sposobem na odreagowanie" meczu i emocji z boiska. Stwierdziła nawet, że część kolegów z reprezentacji miała go wtedy "za dziwaka", bo nie chciał się z nimi bawić.
Bardzo często sportowcy po skończonych zawodach, po meczu idą w cug alkoholowy, dragowy, w hazard, a Roberta to na szczęście ominęło. Nawet mówiło się o konflikcie Roberta z resztą drużyny, która miała inny sposób na odreagowanie, relaks i regenerację. Oni chcieli iść na imprezę, a on mówił, że będzie się bawił później. Mieli go za dziwaka. Tylko spójrzmy, gdzie dziś jest Robert. On się poświęcił, przetrwał w tych trudnych momentach, ale teraz jest już legendą. Bardzo długo nie będziemy mieć takiego piłkarza, takiego sportowca. A Ania jest filarem, na którym on mógł się oprzeć, żeby rosnąć. Za sukcesem mężczyzny bardzo często kryje się naprawdę silna kobieta, która to wszystko spina.