Po wielu latach milczenia podyktowanego obawami o własne bezpieczeństwo, osoby, które prawdopodobnie miały do czynienia z najbardziej wpływowymi postaciami amerykańskiej popkultury, odsłaniają skandaliczne kulisy imprez z ich udziałem. Prym w nich wiódł Diddy, organizator tzw. "White Parties" z udziałem hollywoodzkiej śmietanki towarzyskiej. Wszystko wskazuje na to, że w jego posiadłościach w Nowym Jorku i Beverly Hills dochodziło do napaści na tle seksualnym.
Rzekomymi ofiarami rapera i osób z jego najbliższego otoczenia miały być zarówno kobiety, jak i mężczyźni, którzy gościli na przyjęciach, niekiedy będąc jeszcze małoletnimi. W końcu jednak nadszedł dla nich czas długo wyczekiwanej sprawiedliwości. Sean Combs został oskarżony przez kolejną z uczestniczek "Białej Imprezy" o odurzenie jej narkotykami i gwałt.
Rzekoma ofiara Diddy'ego trafiła do szpitala
Pochodząca z Oklahomy LaTroya Grayson zeznała, że do jej spotkania z raperem doszło w październiku 2006 r. Zaproszenie na przyjęcie było główną nagrodą w konkursie radiowym, którego zwycięzcą okazał się przyrodni brat kobiety. Obejmowało ono przelot do Nowego Jorku i pobyt w 3-gwiazdkowym Roger Smith Hotel.
Serwis TMZ podaje na podstawie jej zeznań, że po zameldowaniu się w hotelu rodzeństwo zostało przetransportowane na miejsce imprezy. Co ciekawe, mężczyzna nie został wpuszczony do środka na podstawie jego "nieodpowiedniego ubioru". Grayson zdecydowała się więc wejść sama.
Jak twierdzi, "nie było baru, w którym goście imprezy mogliby zamówić napoje". Zamiast tego drinki miały być podawane przez kelnerki. Z akt sprawy wynika, że kobieta źle się poczuła po wypiciu niecałych dwóch szklanek trunku. Jej kolejne wspomnienie pochodzi już ze szpitala. 41-latka zeznała, że nie ma pojęcia, w jaki sposób została tam przetransportowana. Zauważyła wtedy, że "jej koszula była podarta i nie miała na sobie butów ani bielizny".
Diddy będzie musiał zapłacić 15 milionów dolarów?
Po wypisaniu do domu LaTroya Grayson rzekomo odebrała telefon z nowojorskim numerem kierunkowym od "anonimowej kobiety", która miała powiedzieć jej, że "wszelkie próby dochodzenia czegokolwiek w sprawie napaści okażą się daremne" z uwagi na gwiazdorski status Diddy'ego.
Uczestniczka wydarzenia dodała też, że "doświadczyła napadów depresji, lęków, trudności z postrzeganiem własnego ciała, poczucia bezwartościowości oraz problemów z intymnością wynikających z napaści". Przekazała policji kilka materiałów dowodowych, wśród których wymieniono m.in. list zaadresowany do zwycięzcy konkursu radiowego, bilety lotnicze, zdjęcia z gwiazdami wykonane na przyjęciu u Seana Combsa oraz wypis ze szpitala.
Kobieta domaga się odszkodowania w wysokości 15 milionów dolarów. Adwokaci reprezentujący Diddy'ego zaprzeczyli wszelkim zarzutom.
Pan Combs nigdy nie dopuścił się napaści seksualnej ani nie był zaangażowany w handel ludźmi. Pani Grayson przyznaje, że nie pamięta wydarzeń, o których mówi w swoim oskarżeniu, nie wie, kto rzekomo był zamieszany i nigdy nie rozmawiała z panem Combsem. Jej oskarżenia przeciwko niemu są czystą fikcją. Jak już powiedzieliśmy, pan Combs nie może odpowiadać na każdy bezpodstawny pozew i każdą prawniczą próbę wyłudzenia pieniędzy. Nasz klient wierzy w uczciwość procesu sądowego, w którym fakty będą oddzielone od oportunistycznych wymysłów, takich jak te - zawarto w oświadczeniu przesłanym do redakcji portalu Page Six.
Tego samego dnia do sądu w Nowym Jorku wpłynął kolejny pozew skierowany przeciwko Diddy'emu. Tym razem dotyczy on rzekomego gwałtu, do którego miało dojść 33 lata temu tuż po charytatywnym meczu koszykarskim, którego początkujący wówczas raper był współsponsorem.