W maju nad Filipem Chajzerem znów zebrały się czarne chmury. Portal Goniec.pl poinformował bowiem o nieprawidłowościach, jakich miała dopuścić się fundacja dziennikarza. "Taka Akcja" nie chciała ponoć wypłacić choremu chłopcu 350 tysięcy złotych z przeprowadzonej na jego rzecz zbiórki. Jak się później okazało, celebryta podejrzewał, że matka 7-latka próbowała bezpodstawnie wyłudzić pieniądze i zgłosił to odpowiednim organom. Sprawa jest jednak na tyle poważna, że w związku z nią dyrektor fundacji - Krzysztof Ś., usłyszał zarzuty. Mężczyzna rzekomo przywłaszczył 700 tysięcy złotych.
Przypominamy: Fundacja Filipa Chajzera w tarapatach. Jeden z dyrektorów usłyszał zarzuty. W tle oskarżenia o defraudację 700 tysięcy złotych
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Afera wokół fundacji Filipa Chajzera
W wyniku całego zamieszania Filip Chajzer zdecydował się zamknąć fundację. Mimo to afera najpewniej szybko nie ucichnie, zwłaszcza że Goniec.pl poinformował właśnie o kolejnej rodzinie, która miała rzekomo nie otrzymać pieniędzy od fundacji. "Taka Akcja" podobno nie wypłaciła należności podopiecznemu chorującemu na guza mózgu. Darczyńcy wpłacili na zbiórkę ponad 250 tysięcy złotych, które jak dotąd nie trafiły rzekomo do zbierających na leczenie w USA rodziców chłopca.
Jesteśmy jednymi z tych, którzy nie otrzymali żadnych pieniędzy - przekazała serwisowi kobieta, dodając: Prawdę mówiąc, czekałam na kontakt ze strony prokuratury, pani reprezentującej fundację bądź też pana Chajzera. Niestety. Smutne to i bardzo słabe - opowiadała kobieta w rozmowie z serwisem.
Kobieta ubolewa, że jak dotąd nie doczekali się ponoć żadnych wyjaśnień.
Będąc podopiecznym, mój syn zasługuje chyba na słowo wyjaśnienia, co tak właściwie się stało i czy ma szanse na to, żeby ćwierć miliona złotych wpłacone dla niego przez dobrych ludzi trafiło na jego leczenie.
Filip Chajzer reaguje na to, że zgłaszają się kolejni poszkodowani podopieczni jego fundacji
Skontaktowaliśmy się z Filipem i poprosiliśmy o komentarz w sprawie. 39-latek podkreślił, że odkąd dowiedział się o nieprawidłowościach, sam zgłosił się do prokuratury i z nią współpracuje. Nazwał też całą sytuację "bardzo trudną".
Ciężko to komentować jeśli wypowiedź jest anonimowa. Nie mam jak tego sprawdzić - zaczął odnosząc się do najświeższych doniesień o kolejnej oszukanej osobie.
Sprawę nieprawidłowości, a mówiąc wprost - zniknięcia pieniędzy z konta fundacji odkryłem w zeszłym roku i osobiście zgłosiłem do prokuratury. To od mojego zgłoszenia zaczęło się śledztwo policji - przypomniał, dodając: Regularnie stawiam się na przesłuchaniach. To dla mnie bardzo trudna sytuacja, ale daję z siebie wszystko.