Ten czas miał być dla Lei Michele wyjątkowy. Na początku maja popularna aktorka ogłosiła światu, że ona i jej świeżo upieczony mąż spodziewają się dziecka, udostępniając rozczulające zdjęcie z pokaźnym brzuchem.
Wszystko zmieniło się, gdy na jaw wyszły przypadki nękania koleżanek z planu Glee, wobec których gwiazda miała zachowywać się "niczym potwór". Od momentu, gdy Samatha Ware zdemaskowała Michele jako rasistkę i bezwzględną tyrankę, coraz więcej aktorów decyduje się na publiczną spowiedź, w której ujawniają "prawdziwe oblicze" odtwórczyni kultowej roli Rachel Berry w Glee.
Do wciąż rosnącego grona ofiar Lei dołączyła właśnie niejaka Elizabeth Aldrich, która występowała z gwiazdą, gdy były zaledwie uczennicami podstawówki. Okazuje się, że Michele wykazywała psychopatyczne skłonności już w dzieciństwie.
Byłam podopieczną Lei na występach ragtime - napisała Aldrich na Twitterze. Była absolutnie okropna zarówno dla mnie, jak i całego zespołu. Upokarzała całą załogę i groziła zwolnieniem ludzi, jeśli nie będzie zadowolona. Płakałam każdej nocy przez okrucieństwo i manipulację. Miała 12 lat. Była przerażająca.
Oczywiście miałam zaledwie 10 lat, ale nawet moi przyjaciele, którzy pracowali z nią przy musicalu "Przebudzenie Wiosny", czuli się zastraszeni przed opowiedzeniem o swoich doświadczeniach z Michele publicznie. Aktorzy często są uciszani, ale cieszę się, że prawda o podłym charakterze Lei ujrzała światło dzienne. Mam nadzieję, że to będzie dla niej trudna lekcja, dzięki której poprawi swoje postępowanie - skwitowała.
Jeden z komentujących pod tweetem Elizabeth zapytał, czy rodzice Lei zachęcali córkę do tego, żeby zachowała się, jak diwa.
Nie, byli naprawdę uroczy. Myślę, że też się jej bali - stwierdziła Aldrich.
To wciąż nie koniec szokujących doniesień o budzącym postrach charakterku celebrytki. Swoje trzy grosze w sprawie dodała Imia Edwards, udzielając wywiadu dla magazynu The Sun. Aktorka, która grała z Leą w Glee wyjawiła, że praca na planie z serialową Rachel Berry była istnym piekłem.
Nigdy nie widziałem, żeby ktokolwiek traktował statystów w takich obrzydliwy sposób i deprecjonował ich pracę - przyznała. Mówiła: "Fuj, nie patrzcie na mnie, nie nawiązujcie kontaktu wzrokowego. Karaluchy tam są". Dziewczyno, przecież nadal jesteśmy współpracownikami, nadal jesteśmy ludźmi, wszyscy próbują zrealizować ten odcinek jako zespół. Wydaje mi się, że kręciłam już jakiś inny serial, kiedy ktoś mi powiedział: "Wiesz, że Lea to straszna s*ka, prawda? Nazywa statystów karaluchami".
Imia wróciła pamięcią do sceny z Glee, kiedy grała z Leą, która miała przebiec obok niej po przesłuchaniu.
Ujęcie po ujęciu musiała przejść obok mnie jakby nigdy nic, ale między nimi pewne rzeczy się po prostu zdarzały. Minęła mnie i beknęła mi w twarz. To było głośne beknięcie, prawie twarzą w twarz. To nie był przypadek, dobrze wiedziała, co robi. Nawet operator to widział i powiedział: "Boże, przepraszam za tamto". Innym razem nadepnęła mi mocno na stopę. Sprawiała, że czułam się jak nikt istotny.
Myślicie, że to koniec Lei Michele w Hollywood?