Blake Lively znalazła się w opłakanej sytuacji. Aktorka, która jeszcze do niedawna uchodziła za archetyp "dziewczyny z sąsiedztwa", dziś uważana jest za "nową Amber Heard". Wszystko przez aferę wokół filmu "It Ends With Us", z którym przyszło jej wcielić się w główną rolę.
Jako że do Lively przylgnęła łatka "trudnej we współpracy i kapryśnej", ostatnie miesiące przyniosły ogrom pracy jej specjalistom od PR. Najpierw burzę w sieci wywołała norweska dziennikarka Kjersti Flaa, która opowiedziała o swoich nieprzyjemnych doświadczeniach z wywiadu z Lively. Flaa wspominała, że gwiazda była wobec niej nieuprzejma, żeby nie powiedzieć złośliwa. Do tego doszła jeszcze afera z Justinem Baldonim i pozwem o wielomilionowe odszkodowanie w tle.
Te wszystkie doniesienia wywołały ogromne poruszenie w mediach, szczególnie wśród fanów, którzy dotychczas widzieli w swojej idolce wcielenie uprzejmości i serdeczności. Nie minęło wiele czasu, a na jaw zaczęły wypływać kolejne opowieści o, delikatnie mówiąc, niezbyt przyjaznym usposobieniu Blake. Teraz do dyskusji włączyła się aspirująca tiktokerka Linet Keshishian, która z odtwórczynią roli Seredny van der Woodsen, jak przekonuje, uczęszczała przed laty do tej samej szkoły. Niestety, kobieta nie miała nic dobrego do powiedzenia na temat Lively. Ponoć nie zapamiętała jej najlepiej.
Chodziłam z Blake Lively do liceum - mówiła Keshishian. Nawet byłyśmy w tym samym czasie w organizacji studenckiej ASB. Byłam wtedy wiceprzewodniczącą szkoły, a ona była przewodniczącą swojej klasy. Wielu jej rówieśników ze szkoły potwierdza plotki, które krążą na jej temat. Niektórzy wspólni znajomi wypowiadają się o niej bardzo nieprzychylnie. Większość znajomych nie wspomina jej zbyt dobrze, co jest naprawdę smutne. Była cheerleaderką i występowała w chórze. Wszyscy mieliśmy dobre oceny i się staraliśmy, ale niektórzy byli milsi od innych, jeśli wiecie, co mam na myśli. Wielu z nas nie jest zaskoczonych tymi doniesieniami. Może ktoś jeszcze z Burbank High chciałby się wypowiedzieć?
Myślicie, że to może być prawda, czy tylko kłamstwa "życzliwej" koleżanki?