Producenci telewizyjni stają na głowie i robią wszystko, aby stworzyć jeszcze jakiś format, który przyciągnie widzów przed odbiorniki i odbije się jakimkolwiek echem w sieci. Zdaje się, że Agata Młynarska, która na telewizji przecież zjadła zęby, właśnie rozbiła bank i to pomysłem tyleż genialnym, co wręcz do bólu prostym. W programie "Konfrontacje Agaty" dziennikarka, a jakże, konfrontuje ze sobą osoby, których opinie na wrażliwe społecznie tematy nie mogłyby być bardziej skrajne. Ledwo opadły emocje po odcinku, w którym kobiety dyskutowały o porodzie i kłóciły się o to, czy cesarskie cięcie to jednak poród czy może kultowe już "wydobyciny", a w sieci kontrowersje wywołał już kolejny. Tym razem panie rozprawiały o metodach wychowawczych. Jedna z zaproszonych gościń pochwaliła się, że w obliczu nieposłuszeństwa swoich pociech grozi im wysłaniem do… domu dziecka. Producenci w reżyserce musieli pewnie z podekscytowania przetrzeć czoła z potu, bo wiedzieli doskonale, że mają kolejne viralowe wideo. I tak też się stało, a w komentarzach pod tym fragmentem programu rozgorzała prawdziwa walka.
Kolejna odsłona matczynych igrzysk
Macierzyństwo i metody wychowawcze, niezależnie od tego, czy czerpią z nowoczesnych rozwiązań, czy przypominają nam stare czasy przemocowego rodzicielstwa, rozpalają społeczeństwo do czerwoności. Transmisja takich kłótni w telewizji to po prostu kolejna odsłona matczynych igrzysk, gdzie nie ma szansy na porozumienie. Jeden nazwie to tanią sztuczką, inny powie, że taki nasz obraz. A my chyba po prostu kochamy się kłócić i przekrzykiwać, szczególnie jeśli chodzi o dzieci - nikt przecież nie będzie nam mówił, jak mamy je wychowywać.
Nie chcemy nawet próbować zgadywać, który nurt wychowawczy preferują nasze celebrytki, ale w minionym tygodniu dostarczyły tylko kolejnych powodów do internetowych awantur. Sezon komunijny w pełni i jeśli ktoś myślał, że to akurat go na Pudelku ominie, to nic bardziej mylnego. Jak co roku, najwięcej emocji nie wzbudza samo posyłanie dzieci do komunii, a oprawa tych duchowych (w samym zamierzeniu) wydarzeń i modowe wpadki.
Komunijne modowe wpadki
Do tablicy internauci wywołali m.in. Elizę Trybałę, która na przyjęcie komunijne córki wybrała stylizację niemal ślubną. Celebrytka powiedziała "tak" białej sukience z bogato zdobionym rękawem i dumnie pozowała do zdjęć. Nikt nie ma wątpliwości, że to święto pociechy, no ale mama przecież też musi jakoś wyglądać… Oberwało się też Sylwii Bombie i niejakiej Monice Chwajoł, które wybrały się na komunijne uroczystości w gości. Obie panie postawiły na wiele odsłaniające kreacje, a zdaniem wielu - zbyt wiele. Odkryty brzuch i wyeksponowany biust, chciałoby się powiedzieć, że gotowy na przyjęcie Jezusa do serca. Jedno jest pewne - znaku krzyża na dekolcie Moniki z pewnością nie sposób było przegapić.
Ktoś powie niesmaczne, bulwersujące, a to przecież Polska właśnie. Nie ma się co oszukiwać, że tego typu sytuacje funkcjonują jedynie w celebryckim kontekście. Nowobogacka mentalność i nasze zamiłowanie do biesiadowania na bogato, tak żeby sąsiad widział jak się powodzi, to niepisana tradycja od dziesięcioleci. Teraz mamy po prostu większą publiczność - to już nie tylko rodzina, sąsiadka zza płotu i znajomi. Zaproszeni są wszyscy - na Instagramie, Facebooku i TikToku. Jeśli oczekujemy klasy, wyczucia smaku i jakiegokolwiek poczucia wstydu od celebrytek z miernych reality-shows, to tutaj już nawet baranek boży nie pomoże…
Małgorzata Rozenek-Majdan kupiła mieszkania synom "za gotówkę"
Odchodząc od komunijnych biesiad, choć bohaterka kolejnego akapitu też swego czasu wzbudziła podobne modowe kontrowersje, pozostajemy w temacie macierzyństwa. Małgorzata Rozenek-Majdan nie zwalnia tempa i aktywnie promuje swój nowy show "Pokonaj mnie, jeśli potrafisz", co przywiodło ją również na wywiad w Pudelku. Jeden z fragmentów rozmowy, który rozgrzał naszych czytelników, dotyczył, niespodzianka, pieniędzy. Nie jest tajemnicą, że Małgosia plasuje się w czołówce najlepiej zarabiających polskich celebrytek, a jej imperium reklamowe przynosi intratne zyski. Gwiazda TVN zapewnia jednak, że nie wydaje na głupoty, a pierwsze wielkie pieniądze przeznaczyła na zakup mieszkań swoim synom. "Za gotówkę" - podkreśliła dumnie.
Mogłoby się wydawać, że za takie wyznanie nie mogą na nią spaść gromy. W końcu to racjonalne i odpowiedzialne - taka mama to skarb i niejeden życzyłby sobie podobnego startu w życiu. Nie lubimy jednak, gdy komuś się powodzi za dobrze albo w naszym mniemaniu ten sukces i pieniądze przychodzą mu za łatwo. Rozenek oberwała więc mocno, nie pierwszy i nie ostatni raz, ale cała ironia polega na tym, że na te apartamenty i wielki dom, którego budowę zapowiada, składają się wszyscy poświęcający jej choćby minutę swojego czasu w sieci - niezależnie, czy ją chwaląc, czy rzucając pod jej adresem niewybrednymi wyzwiskami.
Sami zresztą na Pudelku, nie bijąc sobie piany, się do tego interesu dorzuciliśmy - my o Rozenek piszemy, wy czytacie i komentujecie, więc w imieniu naszym i waszym: Małgosia, nie ma za co i mamy nadzieję, że będzie się dobrze mieszkać.