Trzy lata temu u Kory wykryto nowotwór jajnika. Artystka poddała się chemioterapii, która choć dała pozytywne skutki, nie wyleczyła jej całkowicie. Okazało się, że by powstrzymać nowotwór, potrzebne są specjalistyczne, bardzo drogie leki, których nie refunduje służba zdrowia. Olga Sipowicz postanowiła zaapelować na swoim Facebooku o zbiórkę pieniędzy na lek, którego miesięczna dawka to koszt 24 tysięcy złotych:
W rozmowie z TVN-em 64-latka wyznała, że zmagania z chorobą przypomniały jej czas spędzony w domu dziecka i uczucia z tym związane:
Jestem trzeci miesiąc w okresie reemisji. To lek, który pozwala mi żyć. Nie muszę brać chemii. Miałam trzy operacje, za każdym razem choroba wracała. Pod wpływem stresu robię się potwornie agresywna, bo się bronię. W szpitalu dochodziło u mnie do buntu, wielkiej agresji, jakbym miała 5 lat. Ten lek pozwala mi żyć, nie muszę się hospitalizować, brać chemii. Każdy pacjent chory na raka to droga przez mękę. To choroba związana z bólem. To jest problem społeczny, nie tylko mój. Ta choroba rani w sposób fizyczny i psychiczny. To opresja ponad wszelkie wyobrażenie, przypomina mi zachowanie moje z domu dziecka.
Źródło: Fakty TVN/x-news