Okazuje się, że chociaż Karolinie Korwin Piotrowskiej bardzo zależy na tym, by uchodzić za zdystansowaną do świata celebrytów, nie zawsze udaje jej się pogodzić pozycję obserwatorki z uczestniczką życia towarzyskiego. Przypłaca to migreną i bezsennością:
Pokolenie naszych dziadków nie chodziło do terapeutów i jakoś dawało radę. Ale warto z kimś porozmawiać, niekoniecznie z przyjacielem. Nie wstydzę się terapeutów, ale siedzieć i gadać o prywatnych rzeczach do kogoś obcego… wszyscy się tym teraz chwalą. Mam przyjaciela, któremu terapia uratowała życie, to ja go tam zawiozłam. Bardzo lubię swoją maskę pyskatej i wszystkowiedzącej. Ja wbrew pozorom nie jestem fighterem. Jestem totalnie introwertyczną osobą, trzeba mnie było potwornie otwierać. Jak mam stanąć na ściance, to nie śpię dwie doby przed, a potem jadę na Racławicką na kroplówkę, bo mam taką migrenę. Wiem, że jak nie będę miała tej zbroi na sobie to mnie wezmą i rozjadą.
Wygląda na to, że Karolina jest w rozdarciu między światem celebrytów a dziennikarzy, co niespecjalnie jej służy. Zaczęła się już zastanawiać, czy powinna korzystać z tego, że jest "marką":
Źródło: 20 m Łukasza/x-news