Meksykańskie wakacje Rafała Maślaka, na które celebryta wybrał się z "ekipą" i najbliższymi na początku marca, od samego wylotu z Polski naznaczone były pasmem nieszczęść. Pierwsza przykra niespodzianka czekała na wycieczkowiczów na lotnisku. Tam okazało się, że bilety, które posiadali na lot, były już nieważne. Nadal nie rozumiemy, jak Maślakowi i spółce udało się tego dokonać.
Zobacz: Rafał Maślak relacjonuje KOSZMAR z podróży do Tulum: "Bilety nieważne, bagaż nie dotarł"...
Gdy po czterech przesiadkach Mister Polski 2014 wraz ze swoją ferajną dotarli w końcu do upragnionej destynacji, pech nadal ich nie opuszczał. Miejscowa policja skonfiskowała wynajęte przez Rafała Jonkisza i jego znajomego skutery, co dla pięknisiów zakończyło się mandatem w wysokości 600 złotych. To jednak nie koniec serii niefortunnych zdarzeń, która skutecznie psuje Maślakowi wszelką frajdę ze zdobycia zaszczytnego tytułu tulumiarza.
We wtorek dorabiający jako influencer mięśniak podzielił się ze swoimi instagramowymi fanami kolejną przykrą wiadomością. Okazało się, że klątwa Tulum trzyma się Maślaka nawet po powrocie do Polski. Ze względu na bardzo niepokojące objawy Rafał skończył ostatnio na szpitalnym oddziale ratunkowym
Moje zatrucie skończyło się w końcu na SORze, Kamila mnie zawiozła. Nie miałem już siły nic ze sobą zrobić. Ból brzucha był tak nie do wytrzymania, że zdecydowaliśmy się jechać - relacjonuje przejęty pacjent na Instastory.
Na szczęście sytuacja została już opanowana.
Tam szybko mnie postawili na nogi. Dali kroplówkę, leki przeciwbólowe, elektrolity. Dostałem też leki do domu, więc - tu Maślak zrobił przerwę, na teatralne "ufff" -  nareszcie już po wszystkim.
Pudelek trzyma kciuki, aby na tym zakończyło się to pasmo nieprzyjemności.