Kristen Stewart nie ma dziś powodów do narzekania. Dekadę temu gwiazda została zaszufladkowana jako "aktorka jednej miny" przez rolę Belli Swan w okrytej złą sławą serii "Zmierzch". Dopiero teraz Amerykance udało się pozbyć krzywdzącej łatki i niespodziewanie zapewnić sobie nominację do Oscara za - zdaniem niektórych - wybitną kreację Diany Spencer. Wisienką na torcie były dla spełnionej aktorki zaręczyny ze scenarzystką Dylan Meyer.
W życiu uczuciowym ulubienicy Ameryki nie zawsze układało się tak dobrze. Po wyjątkowo medialnym związku z Robertem Pattinsonem Kristen starała się unikać wikłania się w romanse z innymi gwiazdami. Po wielu latach Stewart sama przyznała, że choć faktycznie darzyła w tamtym czasie Brytyjczyka silnym uczuciem, ich relacja była wykreowana pod publikę.
Tymczasem dobra passa aktorki wciąż trwa. We wtorek Kristen dostała kolejną nagrodę za film "Spencer", tym razem na Hollywood Critics Association Film Awards. 31-latka jak zwykle postawiła na nonszalancki, podszyty rock 'n' rollem styl, który stał się jej znakiem rozpoznawczym. Gwiazda miała na sobie zestaw marki Galvan, na który składał się cekinowy, bordowy top i pasująca spódnica z wysokim stanem. Na szyi Stewart zagościł delikatny, srebrny łańcuszek. Uwagę przykuwała jednak przede wszystkim rozczochrana fryzura blond czupryna ze sporym odrostem, którą Kristen co kilka chwil mierzwiła nerwowo palcami.
Sądzicie, że Stewart zasługuje na miano "ikony stylu"?