Nic nie wskazuje na to, by Daniel Martyniuk miał kiedykolwiek zmądrzeć. Osławiony "książę Białegostoku" był już zatrzymywany przez policję m.in. za awantury domowe oraz posiadanie narkotyków. Ostatnio trafił do aresztu niespełna miesiąc temu, gdy został złapany przez policję na prowadzeniu samochodu mimo sądowego zakazu.
Jak można było się spodziewać, rodzice-milionerzy interweniowali i starali się przywrócić Danielowi wolność, z której tak bardzo lubi korzystać. Przejęta Danuta Martyniuk apelowała nawet do wszystkich, którzy krytykują jej ukochanego syna słowami: "pozamykajcie te mordy".
W końcu Martyniukom seniorom udało się wyciągnąć syna z aresztu, a kosztowało ich to 10 tysięcy złotych oraz sporo nerwów.
On żyje w przekonaniu, że jest ponad prawem. Wie, że z każdych kłopotów wyciągnie go ojciec, który ma miliony - zdradził jeden z policjantów w rozmowie z "Super Expressem". Zenek wpłacił za syna 10 tys. zł kaucji i chłopak jest już na wolności, pod opieką rodziców - dodał znajomy rodziny Martyniuków.
Daniel może teraz wrócić do wydawania pieniędzy tatusia oraz innych hobby (niestety w większości nielegalnych). Aspirujący influencer wrócił też na Instagram. Zaraz po wyjściu z aresztu wrzucił na InstaStories piosenkę o wymownym tytule "Later Bitches", czyli w wolnym tłumaczeniu "Nara s*ki".
Później zamieścił też selfie oraz wynik facebookowego quizu "Którą netfliksową postacią jesteś?". Według pokręconych algorytmów, okazało się, że Lucyferem Morningstarem z serialu "Lucyfer", co wyraźnie spodobało się Martyniukowi kreującemu się na "bad boya".
Jest jeszcze dla niego ratunek?