Królowa Elżbieta II zmarła 8 września w swojej ukochanej rezydencji w Balmoral. Chociaż dożyła sędziwego wieku 96 lat, to jej odejście było szokiem dla poddanych na całym świecie. Teraz na jaw wychodzą fakty, które rzucają nowe światło na jej odejście.
Gyles Brandreth, którego biografia królowej "Elżbieta: portret intymny" ukaże się za kilka dni, opisuje relację wielebnego Iaina Greenshieldsa, który był świadkiem ostatnich dni życia Elżbiety.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Duchowny, który na co dzień rezyduje w Balmoral, spędził weekend z monarchinią. Zjadł z nią kolację, następnego dnia odprawił dla niej mszę, po czym zjawił się na wspólnym lunchu. Jak wynika z zapisów Brandretha, Elżbieta rozmawiała ze swoim towarzyszem o dzieciństwie, aktualnych sprawach parafii, a nawet sytuacji w Ukrainie. Według relacji duchownego "była w fantastycznej formie".
Ostatnie zdjęcie Elżbiety II zrobiono 6 września, na dwa dni przed śmiercią. Przyjmowała tego dnia premier Liz Truss. Królowa na fotografiach była wyraźnie chudsza i mimo uśmiechu na twarzy - osłabiona. Uwagę zwracała szczególnie jej sina dłoń.
Słyszałem, że królowa miała szpiczaka, formę nowotworu szpiku kostnego, co tłumaczyłoby jej zmęczenie, utratę wagi i "problemy z poruszaniem się", o których tak często słyszeliśmy - czytamy we fragmencie książki Brandretha.
Jak się dalej dowiadujemy, najczęstszym symptomem nowotworu jest ból kości, zwłaszcza w okolicy miednicy i pleców. Nie ma na szpiczaka lekarstwa, ale są terapie, które poprawiają jakość życia pacjentów i wydłużają je o miesiące, a nawet lata.
Prawda jest taka, że królowa wiedziała, że jej dni są policzone. Zaakceptowała to z taką gracją, jakiej można było się po niej spodziewać - napisał biograf.