"Królowa przetrwania", jaka jest, każdy widzi. Zmagania grupy celebrytek i weteranek telewizyjnych formatów, które na czas wyjazdu odklejono od telefonów i wrzucono w samo serce dżungli, możemy obserwować na Playerze już od kilku tygodni. W międzyczasie panie wykonały kilka zadań, które de facto służyły jako tło dla kolejnych dram, a część ekipy wróciła już do cywilizacji i w walce o nagrodę musiała obejść się smakiem. No cóż, nikt w końcu nie mówił, że życie jest tak idylliczne, jak pokazuje się je na Instagramie.
Aneta Glam kontra reszta świata. "Martę to chciałaby chyba zutylizować"
Kolejny odcinek zmagań pięknych medialnych bywalczyń rozpoczął się od gestu przyjaźni, który jedna z grup wykonała wobec drugiej. W roli posłańców wystąpiły druga (oczywiście po Blance Lipińskiej) najlepsza pisarka w kraju Edyta Folwarska i bohaterka "dzieła życia" Krzysztofa Stanowskiego Natalia Janoszek. Niestety ich zaproszenie na wspólne biesiadowanie w dżungli spotkało się z odmową. Powód? Aneta Glam miała kosę z trzema z czterech dziewczyn w drużynie przeciwnej, więc trudno byłoby tu mówić o przyjacielskiej atmosferze.
Aneta nie wydobyła z siebie nawet dźwięku - czujnie zauważyła Folwarska. Nawet nie patrzyła na nas, była obrażona, więc pewnie jej się nawet nie uśmiecha, żeby do nas przychodzić. W końcu nie lubi mnie, Natalii to w ogóle nienawidzi, a Martę to chciałaby chyba zutylizować.
Drużyna przeciwna bezbłędnie odczytała intencje tej pierwszej, więc nie liczyły już tego wieczoru na przyjmowanie gości. Co ciekawe, po intensywnej naradzie Aneta jednak się ugięła i dziewczyny, po przeistoczeniu się w formę "na wielkie wyjście", ruszyły w szpilkach przez dżunglę do campu koleżanek. Zgodnie z oczekiwaniami, atmosfera była tak gęsta, że można by ją nożem kroić, ale od razu uspokajam: obyło się bez utylizacji Marty "Jesteś głupią starą rurą" Linkiewicz. Plus dla dziewczyn za opanowanie - zagraniczne podróże jednak faktycznie kształcą.
Dziewczyny chciały zrobić show swoim wejściem. Dla mnie to było dziwne - podsumowała intencje koleżanek Marta.
Nie była to jednak jedyna bariera, którą skłócona z połową ekipy Aneta musiała pokonać w tym odcinku. Produkcja chyba wie, jak robi się "jakościowe" media, bo postawili na opcję atomową, o której marzył chyba każdy. W wyniku wyzwania, które zakładało mianowanie kapitankami drużyn osobami z ekipy przeciwnej, nową przywódczynią Marty, Natalii i Edyty została... Aneta Glam. Do konkurencji, jako "kukułcze jajo", powędrowała z kolei wyraźnie obrażona Josie.
Gdy Aneta przeniosła się do campu drużyny przeciwnej, dało się wyczuć ogromne napięcie. Jak sama stwierdziła, czuła się, jakby trafiła "do paszczy lwa", w co akurat wierzymy. Marta wyraźnie jej nie ufała, Natalia nawet w przebitkach nazywała ją "panią Anetą", czego nie sposób nie przyjąć z uśmiechem, a Edyta pozwoliła sobie na złośliwy żarcik.
Anetka, ale szczerze, też mnie zainspirowałaś - zaczęła. Naprawdę, nie robię sobie jaj. Stworzyłam wegański wibrator. Będzie pomarańczowy...
W kształcie marchewki? - zapytała zdziwiona Glam.
Tak! - odpowiedziała szybko Folwarska. Z czarnymi wypustkami, będzie fajny.
Mam nadzieję, że nazwiesz to "Vibrator Glam" - rzuciła Aneta.
Nie, nazwałam go "Wegańska Rura" - skwitowała Edyta.
Mina Anety niech będzie dla Was testem wyobraźni. Jakby to powiedziała Josie, "too soon". Zdecydowanie "too soon".
Rozejm, słoniowe ekskrementy i wyrafinowana kuchnia w "Królowej przetrwania"
Dramy dramami, a o poranku dziewczyny miały przecież zadanie do wykonania. Zanim to jednak nastąpiło, w drużynie Anety atmosfera była - delikatnie mówiąc - grobowa. Gdy tylko pozostałe dziewczyny na chwilę oddaliły się od campu, od razu zaczęły ją bezlitośnie obgadywać. Podobna sytuacja miała miejsce, gdy Glam sama na chwilę opuściła obóz. Linkiewicz mówiła nawet o "zamachu stanu", gdyby ta próbowała je sabotować, więc zrobiło się groźnie.
Cały poranek zmawiałyśmy się przeciwko niej - relacjonowała Marta z zadowoleniem.
Przejdźmy jednak do konkurencji, bo w końcu (podobno) nie samymi dramami żyje człowiek. Najpierw w nowych drużynach panie zbierały egzotyczne owoce, a potem karmiły nimi słonie, co brzmi jak spełnienie marzeń każdej insta-influencerki. Tu złotą myślą postanowiła podzielić się ze światem Josie, której sentencje z programu powinny być oprawiane w ramki albo przynajmniej wydane w formie książki.
Ale potrzebujesz botoks kochanie. Ale d*pa - mówiła, oczywiście do słonia.
Wszystko pięknie, ale Klaudia z "Top Model" trzeźwo zauważyła, że coś tu za spokojnie i zaraz na pewno się to zmieni. Nie myliła się - po porze karmienia uczestniczki musiały wyłowić własnymi rękami z rzeki słoniowe ekskrementy i uzbierać ich dokładnie 15 kilogramów. Drużyna z Anetą w składzie co prawda była dalej od wyznaczonego celu, ale za to zebrała więcej, zasługując na nagrodę pocieszenia w postaci masażu.
Największym szokiem było jednak to, co zdarzyło się potem. Podczas transportu Glam i reszta jej ekipy postanowiły się... pogodzić. Może "pogodzić" to nie do końca to słowo, bo kolektywnie zgodziły się po prostu "zacząć wszystko od nowa", podając sobie ręce. W ten oto sposób, w szóstym odcinku, Aneta w końcu uznała istnienie Natalii Janoszek z "bogactwem inwentarza" i uścisnęła jej dłoń. Krzysiek, jesteś następny.
Na tym jednak nie koniec. Kolejne wyzwanie miało wymiar kulinarny i wymagało od uczestniczek skonsumowania frykasów, które dla nich przygotowano. Niestety nie była to kolacja z Magdą Gessler, która, jak już wiemy, potrafi niekiedy przybrać żywiołowy wymiar, lecz z prowadzącym i losowymi daniami pod pokrywami. Na pierwszy ogień poszły Aneta i Josie, które musiały zjeść stuletnie jajo.
No kurde, to było tak fu - dzieliła się spostrzeżeniami druga z nich.
"Fu", czy nie "fu", zadanie to zadanie. Jako pierwsza ukończyła je Aneta, która, przypomnijmy, na co dzień jest weganką. Runda druga rozegrała się między Ewel0ną i Edytą, które wylosowały robaki. Nie trzeba chyba wyjaśniać, że nie były zachwycone. Po fakcie nie sposób było nie zauważyć, że to, co zjadły, raczej długo z nimi nie zostanie. My nadal staramy się to wymazać z pamięci.
Ja widzę robaki. F*ckin' larva - emocjonowała się Josie, której dla odmiany moglibyśmy słuchać bez końca.
Ostatecznie pierwsza skończyła Ewel0na, więc był remis. W rundzie trzeciej Ewa i Natalia poddały się w trakcie posiłku, który obejmował klasyczne flaczki wieprzowe. Rozstrzygający był więc pojedynek między Klaudią i Martą, które musiały zjeść usmażone w całości pisklę. Nieoczekiwanie pierwsza z nich zaniosła się szlochem i nie dała rady pokonać rywalki. Jej koleżanki z drużyny były mocno niepocieszone.
Jest to kurczak, smażony, doprawiony, za**biste k**wa żarcie. Nie raz nie mamy takiego na campingu - pomstowała na Klaudię Ewel0na. Nie wiem, z czego to wynikało, dla mnie to była taka k**wa sztuczna szopka zrobiona wokół własnej osoby. Żeby każdy patrzył, "o, tak, k**wa, teraz Klaudia jest przy konkurencji i teraz patrzymy na Klaudię". Bo Klaudia boi się zjeść kurczaka.
Ewel0nie oddajmy głos raz jeszcze, bo jej kształtne usta wyprodukowały takie złoto, że aż żal się nie podzielić.
Gdybym wiedziała, że to się tak potoczy, to sama bym też tego nie robiła. Ja jeszcze czuję, jak mnie te robaki smyrają swoimi, k**wa, włoskami w gardle. Jak rozgryzłam tego robala, to mi flaki z niego wyszły i ten robak też miał oczy, włoski, był k**wa żywy, ale umarły.
I z tą złotą myślą Was zostawiamy. Przy okazji polecamy quiz, w którym możecie sprawdzić, kim z uniwersum "Królowej przetrwania" jesteście. My po kolejnym seansie czujemy się trochę jak robak Ewel0ny, ale najlepsze z pewnością dopiero przed nami.