Spośród wszystkich nowych uczestników biorących udział w trwającym obecnie sezonie Królowych Życia to Sylwii Peretti udało się najskuteczniej zapaść w pamięć coraz to większej publice kontrowersyjnego show. Szumnie promowany "miłosny trójkąt" okazał się być koszmarnie nudny przed kamerami, a zarówno fryzjerka Ania jak i para pozytywnie zakręconych panów z Trójmiasta nie mieli jeszcze wystarczająco dużo czasu, aby odpowiednio się wykazać. Sylwia kuje więc żelazo, póki jeszcze gorące.
Niemałą sensacją okazała się unaoczniona przez Pudelka metamorfoza nowej królowej, którą skrzętnie uwieczniły kamery TVN. Okazało się bowiem, że aspirująca celebrytka swój telewizyjny debiut zaliczyła w Kuchennych Rewolucjach, gdzie wystąpiła jako właścicielka cienko przędącego przybytku. Porównując materiał sprzed prawie dekady do dzisiejszych harców królowej gołym okiem widać, że jest ona wielką fanką medycyny estetycznej.
Ostatecznie Peretti zdecydowała się rozwiać wszelkie wątpliwości i opowiedzieć o kulisach powstawania Sylwii 2.0. w niedzielę za pośrednictwem Instagrama.
Od urodzenia zmagałam się z problemem ptozy (opadnięciem powieki - przyp. red.) oraz nadmiarem skóry na powiekach. Wielokrotnie miałam z tego tytułu różne docinki, które wpędzały mnie w kompleksy. Oczywiście z wiekiem uodporniłam się na opinie innych, jednak nie zlikwidowało to problemu. Z perspektywy czasu żałuję tylko, że nie zdecydowałam się na zabieg już wtedy, kiedy powiększyłam sobie piersi - wspomina.
Co ciekawe, Sylwia wyjawiła przy okazji, że jej hojnie eksponowany dziś biust był już po dotknięciu przez magiczną rękę chirurga, gdy występował w Kuchennych Rewolucjach. Jego rozmiar udało jej się jednak wówczas zataić.
Dla niektórych może to być sporą niespodzianką, ale piersi zrobione już były w "Kuchennych rewolucjach". Jak widać, moda w danych czasach potrafi skutecznie maskować pewne aspekty, które obecnie traktujemy jako atut.
W swoim opisie Peretti dużo bardziej skupiła się jednak na operacji na oczy, której ani trochę nie żałuje.
Nie ukrywam, że nie należy do najprzyjemniejszych. Jesteśmy znieczuleni miejscowo. Trwa ok. 40 minut. Jeżeli macie problem tylko z nadmiarem skóry, zapewniam, że zabieg jest prawie bezbolesny. W moim przypadku dodatkowo na jednym oku była ptoza, czyli tak zwany leniwy mięsień dźwigacza oka. W związku z czym doktor musiał trzykrotnie powtarzać mój zabieg na prawym oku, żeby osiągnąć efekt, który mam w dniu dzisiejszym - pisze zadowolona z usługi lekarskiej klientka.
Jak sama twierdzi, poddanie się tej procedurze nie tylko odmłodziło ją o dobre kilka lat, ale też trwale wyleczył ją z kompleksów.
Nie namawiam, żebyście od razu ustalali termin na zabieg. Ale jeżeli chcecie coś zrobić, co pomoże w samoakceptacji, nie zwlekajcie z tym, ponieważ czas nie będzie na Was czekał. Czy dziś mimo hejtu i wytykania palcami żałuję tej decyzji? Nie! Zapewniam, że było warto, pozbyłam się kompleksów. I czuję się z tym doskonale! - czytamy na profilu Sylwii.
Jak oceniacie efekty jej metamorfozy? Tak wyglądają dobrze zainwestowane pieniądze?