Na światło dzienne wychodzą kolejne smutne fakty na temat fatalnej kondycji relacji panujących w rodzinie Krzysztofa Krawczyka. Teraz dowiadujemy się o ostatnich miesiącach życia byłej żony muzyka i matki jego jedynego syna - Haliny Żytkowiak. Kobiecie nie udało się przed śmiercią skontaktować z Juniorem. Mimo to Żytkowiak przyleciała do Polski ze Stanów Zjednoczonych, aby zabezpieczyć swoje dziecko pod względem materialnym.
Jak informuje za swoim źródłem portal Pomponik, Halina Żytkowiak przyleciała do ojczyzny, gdy już zmagała się z chorobą nowotworową w listopadzie 2010 roku. Historię jej ostatnich tygodni opisuje jej bliska przyjaciółka Ewa Kulikowska. Żytkowiak bardzo zależało ponoć na zapewnieniu synowi bezpieczeństwa finansowego.
Zatrzymała się w moim domu w Poznaniu i codziennie dzwoniła do Krzysia, ale ten nie odbierał połączeń. Zaniepokojona tym, że może ma atak padaczki lub leży w szpitalu, postanowiła skontaktować się byłym mężem - wspomina w rozmowie z portalem Kulikowska. - Krzysztof Krawczyk bardzo się ucieszył, uspokoił ją i obiecał, że skontaktuje się z Krzysiem, a nawet wyśle po nią auto z kierowcą, żeby mogła szybko i wygodnie dotrzeć do jedynaka. Potem i on przestał odbierać telefon, a jego małżonka Ewa informowała, że... mąż jest zajęty koncertami.
Według relacji przyjaciółki, Żytkowiak nie mogła się pogodzić z byciem odtrąconą przez syna. Bez ustanku podejmowała próby nawiązania kontaktu. Wszystkie spełzły niestety na niczym.
Dla Haliny było to bardzo trudne, codziennie widziała mojego syna Huberta, który wtedy zajmował się muzyką i tęskniła za swoim. Jej syn miał urodziny, zamówiła tort i czekała na sygnał. Płakała. Bała się nieproszona wtargnąć w życie tego chłopca i strasznie cierpiała. Już wtedy była bardzo chora, bolało ją całe ciało i przeczuwała, że rak kości zabierze ją z tego świata - komentuje Kulikowska w wywiadzie dla Pomponika.
Spotkanie matki i syna faktycznie się nie odbyło. Opadająca z sił pani Halina zdołała przepisać tantiemy z ZAiKSu na Krzysztofa Igora. Dała też jeden ostatni koncert w poznańskim klubie BlueNote. Zmarła po trzech miesiącach w Los Angeles. Dzięki jej staraniom Krzysztof Krawczyk Junior otrzymał kilka tysięcy złotych. Następną kwotę jego matka chrzestna wypłacała mu w formie comiesięcznego kieszonkowego w wysokości 500 złotych.
Przypomnijmy: Syn Krzysztofa Krawczyka NIE MA PIENIĘDZY na leki: "On NIE MA NIC, nie je nawet ciepłych posiłków"
Dopiero po śmierci matki Krzysztof Junior pojawił się w domu pani Haliny, aby odebrać pieniądze.
Po śmierci Halinki zaprosiłam Krzysia do swojego domu, przekazałam mu walizkę pamiątek po mamie, którą przysłano mi z USA, poprosiłam o numer konta i powiedziałam mu, że zawsze może na mnie liczyć - relacjonuje w rozmowie z Pomponikiem Kulikowska.
Miałam też rozmowę z jego ojcem. Był bardzo poruszony, dziękował za opiekę nad synem i nawet pytał, czy junior może zamieszkać u mnie. On jednak chciał być w Łodzi, blisko taty. Bardzo go kochał i wierzył, że kiedyś będą razem mieszkać - zaznacza na koniec najbliższa przyjaciółka Haliny Żytkowiak.