Krzysztof Krawczyk to bez wątpienia jedna z najbardziej prominentnych postaci w świecie polskiej muzyki rozrywkowej. Choć w przeszłości prowadził hulaszczy tryb życia i nie stronił od używek, to w późniejszych latach odnalazł spokój u boku obecnej żony, Ewy. Nie ukrywa też, że na jego wewnętrzną przemianę duży wpływ miała wiara.
Nikt chyba nie ma wątpliwości, że w życiu Krzysztofa Krawczyka nie brakowało trudnych momentów. Mowa jednak nie tylko o skomplikowanej przeszłości piosenkarza, lecz także o tym, jak miewa się w ostatnim czasie. W mijających latach coraz częściej mówiło się bowiem o jego problemach ze zdrowiem. W 2019 roku piosenkarz przyjął nawet ostatnie namaszczenie.
Przypomnijmy: Krzysztof Krawczyk przyjął OSTATNIE NAMASZCZENIE. "Ten piękny sakrament wiele razy mnie ratował"
Choć do tej pory Krawczyk wspominał o ewentualnym końcu kariery raczej zdawkowo, to pandemia koronawirusa i wprowadzane obostrzenia niestety pokrzyżowały mu plany powrotu na scenę. Nie mogąc grać koncertów i patrząc dość niepewnie w przyszłość, postanowił więc ogłosić koniec kariery, o czym poinformował niespodziewanie za pośrednictwem Super Expressu.
Żegnajcie. Finiszując w biegu mego życia, nie wypatruję jednak napisu meta. Jako człowiek wierzący wiem, że dla mnie nie ma mety, bo przede mną jest horyzont, w którego stronę zmierzam - czytamy na łamach tabloidu.
Jak sam twierdzi, nie składa jeszcze całkiem broni, jednak wydaje się raczej pogodzony z myślą, że to może być koniec jego występów na scenie.
Będę walczył do ostatniego dźwięku, chyba że od publiczności usłyszę: "Panu już dziękujemy"! Albo Bóg mój zaprosi mnie do swego niebiańskiego chóru. Zapewne skieruje mnie do sekcji polskiej, a tam spotkam tak wielu moich przyjaciół - powiedział.
W nieco ostrzejszym tonie wypowiedziała się z kolei jego żona, która wprost stwierdziła, że Krzysztof nie wróci już do koncertowania. Przez koronawirusa ryzyko jest bowiem zbyt duże.
Krzysztof nie wróci na scenę. Nie będzie dawał koncertów. Za bardzo boimy się koronawirusa. Na szczęście żyliśmy skromnie i mamy oszczędności. Muzycy znaleźli inną pracę, chórek i kierowcy też - twierdzi żona piosenkarza.
Myślicie, że to faktycznie już koniec?