Krzysztof i Maja Rutkowscy nigdy nie mieli oporów przed dzieleniem się prywatnością w sieci. Ukochana sześciennowłosego detektywa bez licencji poszła nawet o krok dalej i dzieli się urywkami z codzienności na Instagramie oraz w ramach kanału na YouTube. To tam pokazywała wnętrza swojej luksusowej willi, w której naturalnie króluje przepych godny gwiazd Hollywood.
Fortunę, której się dorobili, Rutkowscy lubią trwonić na różnej maści ekstrawagancje. Jedną z nich są organizowane z godną podziwu pompą urodziny małego Krzysztofa Rutkowskiego juniora. Co roku rodzina detektywów przechodzi samych siebie z kolejnymi kreatywnymi koncepcjami. Był już Harry Potter, był Minecraft, w tym roku zaś przyszła pora na uzbrojonych po zęby komandosów. Sama impreza miała kosztować ponoć 100 tysięcy złotych.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Syn Krzysztofa Rutkowskiego odziedziczy po nim biznes?
Choć syn polskiego detektywa skończył dopiero 10 lat, przedsiębiorczy ojciec już ma ambitne plany wobec dorastającej jak na drożdżach pociechy, o czym opowiedział w podcaście "Pogadamy, Zobaczymy", gdzie ujawnił sensacyjne kulisy swojej pracy. W rozmowie z Patrykiem Wołoszem 63-latek wrócił pamięcią do niedawnej akcji poszukiwawczej Grzegorza Borysa.
Okazuje się, że w przedsięwzięciu detektywowi towarzyszył mały Krzysio, czego Rutkowski nie uważa za nic nadzwyczajnego. Na pytanie, czy zabranie dziecka na poszukiwania potencjalnie niebezpiecznego przestępcy jest bezpieczne, detektyw bez licencji odpowiedział stanowczo, że jak najbardziej.
W tym przypadku nie było żadnego zagrożenia, ponieważ ja z góry założyłem, że szukamy trupa – oznajmił Rutkowski.
Warto nadmienić, że celebryta doszedł do takiego wniosku, zanim policja nie wykluczyła jeszcze możliwości, że poszukiwany żyje. Co dało mu pewność? Okazuje się, że polegał na swojej intuicji.
Ja się nie mylę – powiedział z przekonaniem.
Co więcej, Krzysztof senior już widzi w 10-letnim synu godnego następcę swojego biznesu. Okazuje się, że chłopiec podziela pasję rodzica i wykazuje ogromne zainteresowanie jego zawodem.
On ma dziesięć lat. Był na akcji jednej, drugiej, trzeciej... Ostatnio do mnie podchodzi, gdy byliśmy w Gdyni na działaniach, wychodzi z TUR-a – samochodu pancernego, którym również biuro dysponuje – i mówi: "Szefie, mogę szefa na słowo poprosić?" – relacjonował w "Pogadamy, Zobaczymy" Rutkowski.
Dodajmy, że chłopiec nawet w mediach społecznościowych w opisie profilu ma zaznaczony zawód "Przyszły Detektyw". Myślicie, że pójdzie w ślady "Rutka"?