Krzysztof Rutkowski, najbardziej popularny w Polsce detektyw bez licencji, jak na stojącego na straży prawa obywatela, zaliczył już całkiem sporo nieprzyjemnych sytuacji z wymiarem sprawiedliwości. Detektyw - celebryta ma na koncie między innymi wyrok w procesie śląskiej mafii paliwowej, a także wyrok za bezprawne prowadzenie działalności detektywistycznej. Ten sam motyw wraca teraz w kolejnym oskarżeniu, jakie prokuratura skierowała do sądu przeciw celebrycie.
Rutkowski znów dostał zarzuty wykonania czynności detektywa bez uprawnień. Za działania takie grozi do dwóch lat więzienia.
Jak poinformowała nas prokuratura rejonowa w Łodzi, akt oskarżenia przeciw Rutkowskiemu został skierowany do sądu w sierpniu. Chodzi o wydarzenia z kwietnia 2019 roku, kiedy to były detektyw razem ze swą ekipą śledził w Łodzi 41-letnią kobietę. Według Rutkowskiego kobieta, która podawała się za sędzię, miała wyłudzać pieniądze od swych ofiar, a także szantażować je i zastraszać. Pokrzywdzonym osobom mówiła, że posiada wpływy w Urzędzie Miasta i Urzędzie Marszałkowskim w Łodzi. Kobieta została zatrzymana.
Według śledczych Krzysztof Rutkowski zachowywał się wtedy jak detektyw, a nie mógł tego robić, ponieważ w świetle prawa nim nie jest. Za prowadzenia działalności detektywistycznej bez wymaganej licencji grozi kara do dwóch lat więzienia.
Sam Rutkowski nie przyznaje się do winy. Zapowiedział złożenie wniosku o umorzenie sprawy.
Z przykrością muszę stwierdzić, że w sprawie tej policjanci z Retkini skompromitowali się i razem z prokuraturą na siłę postawili mi ten zarzut. Działałem pro publico bono. Jak można twierdzić, że skoro jechałem autem z żoną i detektywem z licencją, to złamałem przepisy. Moim zdaniem śledczy w tej sprawie zachowali się żenująco i nieprofesjonalnie - powiedział w rozmowie z Dziennikiem Łódzkim detektyw - celebryta. Dodał, że w tej sytuacji działał też "pro publico bono", co zresztą śledczy podważyli.
To nie pierwszy raz, gdy Rutkowski może stanąć przed sądem z oskarżeniem o bezprawne prowadzenie działalności detektywistycznej. W 2018 roku mąż Mai Plich został prawomocnie skazany w tej sprawie na karę roku pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem oraz na karę grzywny.
Czy tym razem uda mu się wygrać?