Krzysztof Skiba jest obecny na polskiej scenie już od wielu lat. W ostatnim czasie coraz chętniej niż w kolejne projekty muzyczne angażuje się jednak w politykę i toczącą się w społeczeństwie wojnę światopoglądową. Jeszcze niedawno publicznie drwił z innego muzyka-polityka, Pawła Kukiza, którego utytułował "szkodnikiem".
Niezwykle nośnym tematem jest też wiara oraz tocząca się wciąż dyskusja wokół przewinień Kościoła katolickiego i jego włodarzy. Coraz głośniej jest o tym, że gwiazdy nie chcą chrzcić dzieci i odwracają się od księży, którzy modlitwę zamienili na polityczną agitację. Krzysztof Skiba wielokrotnie podkreślał, że ten trend jest nie tylko niepokojący, lecz także zwyczajnie oburzający.
Przypomnijmy: Ci celebryci ODWRÓCILI SIĘ od Kościoła: Małgorzata Rozenek, Lara Gessler, Natalia Siwiec i inni (ZDJĘCIA)
Teraz muzyk Big Cyca postanowił podejść do tematu wiary z nieco innej strony. Sposobnością stał się pogrzeb przyjaciela, w którym niedawno uczestniczył. Po fakcie podzielił się na Facebooku wrażeniami ze świeckiej uroczystości, na którą nie zaproszono księdza. Jak twierdzi, czuł się tym razem nietypowo, a wszystko wyglądało zupełnie inaczej niż na tradycyjnym pochówku.
Byłem na pogrzebie kolegi. Pogrzeby to miejsca, gdzie ostatnio coraz częściej się spotykamy. Pogrzeb był bez księdza. I jakoś tak był po ludzku wzruszający. Czytano na nim mądre myśli zmarłego, wiersze poetów, których lubił. Puszczano muzykę, którą kochał. Obok urny stało zdjęcie kolegi i poczułem, że jestem w tym krótkim momencie bliżej zmarłego kumpla niż byłem z nim za życia - wyznał.
Okazuje się, że pogrzeb bez księdza bardzo przypadł Skibie do gustu. W wyjątkowo ostrych słowach skrytykował to, co ma zazwyczaj miejsce na podobnych uroczystościach w obrzędzie katolickim.
I nagle odkryłem, skąd jest to dziwne uczucie smutku, lekkości i małej nuty radosnej. To brak księdza. Brak tych strasznych pieśni żałobnych "Dobry Jezu a nasz panie, daj mu wieczne spoczywanie". Brak tego kościelnego jęczenia i rytualnych, fałszywych gestów składających się na katolicki pogrzeb, a nie mających nic wspólnego z osobą, która zmarła - kontynuował.
Muzyk poświęcił też kilka słów rodzinom osób, które po śmierci ateistów chowają ich w obrzędzie katolickim. Podobne przypadki hipokryzji Skiba nazywa zjawiskiem "przykrym i smutnym" i jednocześnie zaznacza, że sam wcale nie jest niewierzący.
Miałem innego kolegę, który nie był nawet ochrzczony, a i tak gdy leżał już nieprzytomny na łożu śmierci, rodzina przyklepała go księdzem. Całe życie nie chodził do kościoła, ale był chowany jako katolik, bo rodzina tak chciała. Przykre i smutne. Nie jestem ateistą. Jestem z tych mocno wątpiących, ale na pogrzebie nie chcę żadnego księdza (chyba, że wpadnie znajomy ksiądz jako prywatna osoba) - pisze.
Co więcej, to doświadczenie utwierdziło muzyka w przekonaniu, że na własnym pogrzebie też nie życzy sobie obecności księdza.
Ja też tak chcę, pomyślałem. (...) Chcę pogrzebu, na którym polecą piosenki rockowe (właśnie układam listę) i ktoś powie dobry dowcip, zanim wpakują mnie do ziemi. Pogrzeb nie musi być męką dla bliskich. Dobrze, gdy choć przez krótką chwilę wspominamy tego, który już nie bawi się z nami w życie. Odkryłem, że wszystkie te kościelne cyrki nie są mi do pożegnania potrzebne - skwitował.
Rozumiecie jego podejście?
Co mają wspólnego "Emily in Paris" i "Gierek"?