Tego chyba nikt się nie spodziewał. Na sam koniec wywiadu z prezydentem Andrzejem Dudą Krzysztof Stanowski ponownie zadbał o to, aby to na nim skupiła się uwaga wszystkich widzów. Z lekką dozą nonszalancji oświadczył, że planuje start w nadchodzących wyborach prezydenckich.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Krzysztof Stanowski startuje na prezydenta
Nie jest tajemnicą dla moich widzów, że mam pewne plany. Chciałbym zobaczyć, jak wygląda kampania prezydencka od środka - zapowiedział Stanowski w ostatnich minutach wywiadu z Dudą. Chciałbym nagrywać na ten temat różnego rodzaju vlogi. Kamera będzie za mną podążała. Chciałbym zobaczyć, jak to jest być kandydatem na prezydenta, a nie da się tego zrobić inaczej, niż startując na prezydenta. W związku z tym zamierzam to zrobić.
Następnie Stanowski stwierdził, że może liczyć na wsparcie "niepoważnej, ale być może licznej" grupy ludzi. Na ostrzeżenie Dudy, że ten eksperyment może zakończyć się sukcesem, Stanowski odparł, że lepiej, aby tak się nie stało.
Duda zostawił swojego rozmówcę z kilkoma radami dotyczącymi realizacji tego niecodziennego projektu.
To bardzo ciekawe doświadczenie. Niezależnie, czy zakończy się zwycięstwem, czy nie, może się zakończyć sukcesem. Dzisiaj mocne wejście do polskiej polityki następuje praktycznie wyłącznie przez wybory prezydenckie. Zaistnienie w wyborach prezydenckich, pokazanie się tej wąskiej grupie, kiedy cała uwaga koncentruje się na tym jednym wydarzeniu, to daje strasznego kopa. Pan redaktor jest bardzo popularny, ale doradzałbym realizować kampanię poprzez bezpośrednie spotkania z wyborcami.
Będę musiał jeździć po tych miastach? Ojeju - stęknął wyraźnie zmartwiony redaktor.
Po tych wiochach - dorzucił od siebie w mało elegancki sposób Robert Mazurek.
Przypomnijmy: Dominika Kulczyk URZEKŁA króla Fryderyka?! Podczas kolacji miał z nią gawędzić częściej niż z Andrzejem Dudą! (ZDJĘCIA)
Ostatecznie Stanowski stwierdził, że skoro i tak nie chce wygrać, to jeżdżenie po Polsce sobie odpuści. Choć wiele z tego zostało powiedziane w formie żartu, komentarze obu panów na temat małych polskich miast mogły zostawić po sobie wyraźny niesmak.