Krzysztof Stanowski oficjalnie zakończył trwającą prawie 4 lata działalność w Kanale Sportowym. Po osiągnięciu nadspodziewanego sukcesu, zgromadzeniu ponad miliona subskrybentów, a przy okazji wypromowaniu swojego nazwiska, dziennikarz postanowił zapoczątkować nowy autorski projekt. W tym celu załatwił wszelkie formalności związane ze sprzedażą udziałów swojej spółki. Ich nowym właścicielem została postać doskonale znana w środowisku piłkarskim.
Krzysztof Stanowski wyjaśnia powody rezygnacji z Kanału Sportowego
Pierwsze rozmowy na temat wycofania się założyciela Weszło ze współtworzenia bijącego rekordy popularności kanału na YouTube rozpoczęły się we wrześniu. 41-latek wyznał, że z pozostałymi udziałowcami poróżniły go nieakceptowalne, w jego opinii, standardy zachowań, wskutek czego zaczął szukać możliwie najlepszego wyjścia z sytuacji. Kilka dni później wystosował do nich list.
Pewnie nie dopadłyby mnie te wszystkie wątpliwości, gdybyśmy działali w super atmosferze - to też byłoby napędzające, zapewne bardziej niż kasa. Ale prawda jest taka, że nie działamy w super atmosferze. Tak naprawdę nie jesteśmy nawet kolegami, albo nimi co najwyżej bywamy. Tomek (Smokowski - przyp. red.) zresztą za każdym razem, gdy się tylko napił, od razu wyznawał, że mnie nienawidzi. (...) Mateusz miał, ma i będzie miał problem ze mną, z Weszło (nigdy nie byłoby Kanału Sportowego bez Weszło), z moimi pracownikami, problem, którego nie umiem zdiagnozować i rozwiązać. Ale on nie zniknie, wszyscy to wiemy. Mam dość toksyn, agresji słownej, obmawiania, intryg. Nie chce mi się. Po prostu mi się nie chce. Życie jest za krótkie, by tkwić w czymś wyłącznie dla przelewów co miesiąc. Chcę mieć plan na fajne życie, a nie tylko biznes plan - wytłumaczył.
Pomimo deklarowanej przez Stanowskiego niechęci do przebywania w towarzystwie osób, gdzie "są większe lub mniejsze pretensje, a wszystko to jest ukrywane przed widzami poprzez doklejany przed kamerą uśmiech", dopuszczał jeszcze myśl, że mógłby kontynuować współpracę z Kanałem Sportowym, ale na zmienionych zasadach. Czarę goryczy przelała jednak decyzja pozostałych wspólników o zwolnieniu jego mamy ze świadczenia usług księgowych, czym zajmowała się przez ostatnie 3,5 roku.
Mateusz Borek potępił zachowanie byłego wspólnika. Krzysztof Stanowski przedstawia swoją wersję zdarzeń
Kontrowersyjna decyzja dziennikarza wyraźnie rozzłościła posiadającego 25 proc. udziałów w Kanale Sportowym czołowego polskiego komentatora sportowego. Mateusz Borek w niewybrednych słowach skomentował odejście autora bollywoodzkiego cyklu ze wspólnego projektu, umniejszając jego zasługom, a jednocześnie kreując go na osobę nieuczciwą i niegodną zachowania.
Jak ujawnił w swoim materiale Krzysztof Stanowski, jeden z wariantów jego pozostania w szeregach Kanału Sportowego zakładał spłacenie udziałów Mateusza Borka. W tym celu zaoferował mu atrakcyjną, kilkumilionową kwotę. Dziennikarz współpracujący z TVP Sport nie przystał jednak na tę propozycję.
Z Tomkiem Smokowskim jakoś bym wytrzymał, zwłaszcza, że i tak zaraz poleciałby do Hiszpanii grać w padla. Z Michałem Polem nigdy nie miałem żadnego problemu. Niestety, nie udało się przekonać drugiej strony do takiej transakcji, więc wiedziałem, że dla mnie jest już w tym gronie za ciasno - wyznał Stanowski.
Przedsiębiorca powiedział wprost, że czynnikiem, który ostatecznie "rozwalił" Kanał Sportowy, jest zazdrość. To właśnie materiały z jego udziałem generowały najwięcej wyświetleń, co przekładało się na pokaźne zastrzyki gotówki i nawiązywanie lukratywnych umów sponsorskich.
W późniejszej części nagrania Krzysztof Stanowski nazwał szeroko komentowane wystąpienie Mateusza Borka "wielopoziomowym kłamstwem". Poruszył m.in. wywołany przez niego publicznie temat sprzedaży udziałów spółki Weszło TV bez poinformowania byłych kolegów, kto stanie się ich nowym właścicielem.
Nie musiałem, a zrobiłem wszystko, żeby być super fair wobec swoich wspólników. Mateusz rozpowiadał, że ja z tymi udziałami bez ich zgody nic nie zrobię, bo wiadomo, jestem biznesowo dzieckiem z podstawówki. (...) Chciałem wyjść z tego wszystkiego z klasą. Przyprowadziłem wam kupca, Macieja Wandzla. Spotkałeś się z nim na kolacji dwa tygodnie wcześniej, potem spotkaliście się we czterech razem z Maciejem Wandzlem i rozmawialiście, jak ta współpraca ma wyglądać - zwrócił się do Borka, Smokowskiego i Pola, dodając, że jednogłośnie podjęli decyzję o przyjęciu do spółki byłego współwłaściciela Legii Warszawa.
Krzysztof Stanowski zaznaczył, że nagrał swoją odpowiedź na postawione mu zarzuty celem samoobrony oraz wyjaśnienia wszelkich insynuacji i kłamstw pod jego adresem.
Przekonuje was jego argumentacja?