Krzysztof Stanowski od pewnego czasu punktuje nieścisłości w karierze Natalii Janoszek. Według jego ustaleń mogąca pochwalić się prawie dwoma milionami fanów na Instagramie bielszczanka wymyśliła swoje sukcesy w Bollywood i nabrała Polaków na to, że jest "najbardziej znaną Polką w Indiach".
Przypominamy: Krzysztof Stanowski zarzuca Natalii Janoszek, że WYMYŚLIŁA sobie karierę w Bollywood: "Nikt jej tam NIE ZNA"
W piątek na Kanale Sportowym ukazał się kolejny film Krzysztofa Stanowskiego. W trwającym prawie trzy godziny materiale dziennikarz po raz kolejny przedstawia widzom dowody na to, że Natalia nie do końca była z fanami szczera.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Krzysztof Stanowski opublikował oświadczenie
Śledztwo 41-latka od początku budzi skrajne emocje. W związku z tym, że poza słowami uznania, Krzysiek mierzy się też z krytyką, postanowił doprecyzować swoje ostatnie nagranie oświadczeniem. W niedzielę opublikował więc obszerny wpis, który podpisał: "To kilka zdań ode mnie na koniec".
Cieszę się, że finałowy odcinek o Natalii Janoszek został już wyemitowany, bo rzygałem już tym tematem, obejrzałem tyle wywiadów z tą dziewczyną, że sam jej głos przyprawiał mnie o mdłości - zaczyna Stano. Wbrew temu, co niektórzy próbują mi wmówić, nie mam obsesji związanej z naszą "gwiazdą". Po prostu wykonałem pracę, do której ona mnie zmobilizowała lub wręcz zmusiła - zapewnia i kontynuuje:
Owszem, mogłem wykonać tę pracę gorzej, mniej się zaangażować, zrobić coś krótszego, bez podróży do Indii itd. Ale poza wszystkim, im bardziej w temacie grzebałem, tym bardziej czułem, że to jest po prostu interesujące - nie tylko dla mnie, ale dla wszystkich. I popularność filmu szybko to potwierdziła. Jestem dziennikarzem, w tym wypadku pozwanym dziennikarzem, ale też twórcą internetowym, który ma swój nos i swoje wyczucie.
Krzysztof Stanowski porównuje Natalię Janoszek do "Oszusta z Tindera"
W dalszej części posta dziennikarz wyjaśnia, dlaczego zaangażował się w sprawę i porównał Janoszek do "słynnego" Simona nie-Levieva.
Co jakiś czas natrafiam na komentarz w stylu: "Kto ją w ogóle zna? Po co tracić czas na takiego Anonima?". Takiej osobie odpowiadam tutaj: "To, że ty jej nie znasz, nie znaczy, że nikt jej nie zna". Ale jest też odpowiedź lepsza: "Nikt nie znał Simona Levieva, ale cały świat poznał "Oszusta z Tindera". Bo czasami główny bohater jest tylko przeciekiem do czegoś szerszego. To jest historia o niej, ale także o naszych czasach.
Zobacz też: Hiszpania wydała NAKAZ ARESZTOWANIA "Oszusta z Tindera"! Shimon Hayut w końcu trafi za kratki?
Krzysztof Stanowski ubolewa nad dzisiejszymi wartościami
Następnie pochyla się nad tym, w jakim świecie przyszło nam żyć. Zaczyna od wszędobylskiej "kultury fejku":
Żyjemy w kulturze w fejku. Filtry zmieniające twarz nie robią na nikim wrażenia, już większe wow jest przy "odważnym" pokazaniu się bez make upu - to jest dzisiaj wyczyn, pokazać, jak wyglądasz naprawdę! Ludzie w Internecie podkręcają swoje życie, by wyglądać na piękniejszych, szczęśliwszych, bogatszych. Kłamstewka są wpisane w codzienność. Media społecznościowe służą do eksponowania wyłącznie tych dobrych momentów w naszych życiach, nawet jeśli te momenty przydarzają się smutnie rzadko. Tacy się staliśmy. Robimy zdjęcia w cudzych furach, przy nie naszych samolotach, na tle nienależących do nas jachtów, albo chociaż przy jedynej palmie w okolicy, która nie uschła i pod którą nie leżą śmieci. Jesteśmy jednak zmuszeni, tak czujemy, pokazać zajebistość miejsca i chwili - ubolewa Stanowski i przechodzi do kolejnego aspektu, w którym odnosi się m.in. do komentarzy tych, którzy stają w obronie Janoszek, pisząc, że swoimi kłamstwami "nikomu nie zrobiła krzywdy":
Żyjemy też w kulturze sprytu. Gloryfikujemy sprytnych, a nie mądrych. Podziwiamy cwanych, a nie inteligentnych. Spryt i cwaniactwo przekładamy ponad kompetencje. Internet zalany jest poradami osób, które niczego nie potrafią, ale chcą się swoim niczym podzielić z resztą świata. Ktoś, kto wejdzie na bal wejściem dla służby w przebraniu kucharza, jest bardziej podziwiany niż ktoś, kto grzecznie stoi w kolejce na schodach, z prawdziwym zaproszeniem w ręku. Stąd tyle głosów: "Ej, ona przecież nikomu krzywdy nie zrobiła! Bo my - nie wszyscy, ale wielu z nas - się z nią identyfikujemy. Wiedząc, że pewne drzwi są dla nas zamknięte, podziwiamy kogoś, kto potrafi to obejść. Oszukać system - czytamy.
Wskazuje także na kierujący współczesnym człowiekiem "podziw":
Żyjemy w kulturze podziwu. Stąd cały wysyp celebrytów, influencerów... Kiedyś zajmowały nas przygody Tomka Sawyera, a dzisiaj zajmują nas przygody Amadeusza Ferrariego. Youtube zastąpił książki, streamerzy zastąpili pisarzy. Zaczęliśmy żyć życiem innych, a nie swoim. Staliśmy się podglądaczami.
Ubolewa również i nad dzisiejszymi mediami, które według niego stały się "wyłącznie rozrywkowe":
Żyjemy w kulturze szybkiej konsumpcji informacji. Nie mamy czasu się wgryzać. Dziennikarze wiedzą, że nie mamy czasu, więc oni też nie mają czasu. Temat goni temat, wszystko jest powierzchowne. Prawdy albo się nie docieka, albo schodzi ona na drugi plan, bo zawadza. Najważniejsza jest dobra historia, nawet jeśli zmyślina (no, tu gorzej) albo maksymalnie podkręcona (spoko) - to niewolnictwo klików i odtworzeń. Media dzisiaj nie są już informacyjne, są wyłącznie rozrywkowe - zauważa i odnosi się do tego, jak działają dzisiejsi dziennikarze:
Informacja stała się najlepszą rozrywką. Zawód dziennikarza rozwarstwił się na hipergwiazdy i mrówki. Hipergwiazdom już się nie chce, a mrówkom jeszcze się nie chce. Hipergwiazdy dziwią się, że miałyby weryfikować cokolwiek, bo już nie pamiętają, że kiedyś to właśnie robiły. To też lekcja dla mnie: lekcja, dopóki jeszcze na grubo nie wpadłem. Zdarzyło się przecież, że do porankowego pasma w Kanale Sportowym przyszedł ktoś, o kim ja, szczerze, nic nie wiedziałem. Dowiadywałem się minutę przed wejściem na antenę. Nie chcę więc tutaj pisać, że czymkolwiek się różnię od tych, którzy wyłożyli się na Janoszek. Po prostu miałem więcej szczęścia - przyznaje pokornie i kwituje:
Natalia Janoszek z tego filmu musi wyciągnąć wnioski i znaleźć sposób na funkcjonowanie w społeczeństwie, ale wnioski może też wyciągnąć każdy z nas.
Myślicie, że tym oświadczeniem udało mu się do siebie przekonać dotychczasowych obrońców Janoszek?