Dwa lata temu coming out Krzysztofa Charamsy stał się źródłem kontrowersji. Jedni twierdzą, że ksiądz zrobił dobrze, ujawniając swoją orientację seksualną, inni zwracają uwagę, że jest to zaplanowana akcja mająca na celu wypromowanie jego książki. Polski ksiądz, dotychczas pracujący w Watykanie w Kongregacji Nauki Wiary, przyznał, że jest gejem i żyje w szczęśliwym związku z mężczyzną.
Wyznanie Charamsy wstrząsnęło Kościołem, który odwołał go z pełnionego stanowiska w Kongregacji Nauki i Wiary. Obecnie polski ksiądz promuje autobiografię, w której uważa się za "ofiarę Kościoła".
Zobacz:Ksiądz-gej w TVN-ie: "To ja BYŁEM OFIARĄ KOŚCIOŁA. Uważają homoseksualizm za chorobę i dewiację!"
W studio Dzień Dobry TVN zapewniał, że choć Kościół wysłał go na bezrobocie jest gotowy służyć innym ludziom. Wyznał, że jego coming out miał być protestem przeciwko doktrynom panującym w Kościele:
Jestem księdzem. Władza kościelna wysyła mnie na bezrobocie, ale to moja zdolność, jako kapłana służę moim ludziom. Służę moim świadectwem. Nie opuściłem wspólnoty wiernych. Mój coming out był reformą tego wszystkiego co było moim życiem. Był protestem, był zaskarżeniem formy kontrolowania innych i był prośbą o przebaczenie. Mój kościół zakazuje mówić o tym temacie, to tabu. Moje wezwanie miało skonfrontować nasze idee i rzeczywistość. Tematów do reformy w Kościele jest bardzo wiele.
Nie był przypadkiem również walką o sławę? Ksiądz Charamsa CHCE BYĆ SŁAWNY? Obiecał "wywiady na wyłączność" "Newsweekowi" i "Wprost"...
Źródło: Dzień Dobry TVN/x-news