Książę Andrzej bez wątpienia zalicza się do grona największych skandalistów w brytyjskiej rodzinie królewskiej. W 2001 roku syn królowej Elżbiety II miał utrzymywać intymną relację z nieletnią wówczas Virginią Roberts. Sprawa wyszła na jaw cztery lata temu, kiedy to kobieta oskarżyła go o molestowanie.
Roberts wyznała, że była ofiarą miliardera Jeffreya Epsteina i pracowała jako jego "seksualna niewolnica". Do jej obowiązków należało m.in wykonywanie erotycznych masaży magnatom finansowym. Później kobieta miała posłużyć jako prezent dla księcia Yorku, który prywatnie był przyjacielem Epsteina.
Miliarder w 2008 roku trafił do więzienia w związku z podejrzeniami o pedofilię i czerpanie zysków z usług nieletnich niewolnic seksualnych. Mimo oskarżeń Andrzej nie zerwał kontaktów z Epsteinem, a nawet spotkał się z nim, gdy ten został chwilowo zwolniony z aresztu.
Chociaż do tej pory amerykańskie służby wielokrotnie próbowały przesłuchać byłego męża Sary Ferguson, książę zawsze zasłaniał się politycznym immunitetem. Ostatnio postanowił jednak w końcu wypowiedzieć się na temat skandalicznych doniesień i udzielił wywiadu BBC.
Podczas rozmowy dziennikarka Emily Maitlis przytoczyła fragment wypowiedzi Virginii, w której ta opisała swoje spotkanie z księciem w jednym z nocnych klubów w Londynie. Andrzej twierdzi jednak, że nigdy wcześniej nie widział kobiety.
"Nie. To się nie wydarzyło. Nie pamiętam, żebym kiedykolwiek spotkał tę panią. Jestem przekonany, że nigdy nie byłem z nią w klubie. Jest wiele rzeczy, które są nieprawdziwe w tej historii, a jedną z nich jest fakt, że nie wiem, gdzie znajduje się ten bar. Nie piję alkoholu. Nie wydaje mi się, że kiedykolwiek kupiłem tam drinka" - zarzekał się książę.
Gdy prowadząca rozmowę zapytała go, czy przypomina sobie jakiekolwiek intymne relacje z tą kobietą, Andrzej kategorycznie zaprzeczył.
"Absolutnie nie" - stwierdził.
Członek brytyjskiej rodziny królewskiej odniósł się również do swojej znajomości z Epsteinem. Książę wyznał, że był zwyczajnie zbyt honorowy, aby zerwać przyjaźń z człowiekiem oskarżonym o pedofilię i przetrzymywanie nieletnich dziewcząt na prywatnej wyspie.
"Tyle razy odtwarzałem to w głowie. Ostatecznie, biorąc pod uwagę wszystkie perspektywy, zdecydowanie nie było to właściwe. Ale w tamtym czasie czułem, że było to honorowe i słuszne, i przyznaję w pełni, że mój osąd był prawdopodobnie zabarwiony moją tendencją do bycia zbyt honorowym, ale taka jest prawda."
Wierzycie w jego zapewnienia?