Od kilku dni brytyjskie media żyją głównie wywiadem, którego książę Andrzej udzielił stacji BBC. Syn Królowej Elżbiety II kilka lat temu został posądzony o intymną relację z Virginią Roberts, gdy ta nie była jeszcze pełnoletnia. Kobieta twierdziła, że była "seksualną niewolnicą" bliskiego przyjaciela księcia Yorku, Jeffreya Epsteina.
Miliarder czerpał zyski z usług nawet czternastoletnich dziewczynek, które przetrzymywał na tropikalnych wyspach. Jednym z jego klientów miał być właśnie członek brytyjskiej rodziny królewskiej. W 2008 roku Epstein trafił do więzienia, jednak to nie skłoniło księcia do zerwania z nim kontaktu. W rozmowie z dziennikarką BBC Andrzej tłumaczył, że wyjątkowo żałuje swojej decyzji, lecz był zwyczajnie zbyt honorowy, aby zakończyć znajomość.
Książę, rzecz jasna, stanowczo zaprzeczył również jakimkolwiek kontaktom z Virginią Roberts. Gdy prowadząca program dziennikarka przytoczyła jedną z wypowiedzi kobiety, w której opisywała spotkanie z Andrzejem w jednym z londyńskich klubów przyznał jedynie, że... "nie pamięta tej pani"
Chociaż wywiad dla BBC miał prawdopodobnie na celu uspokojenie opinii publicznej, przyniósł raczej odwrotny skutek. Książę Andrzej najwyraźniej zdał sobie sprawę ze swojego trudnego położenia i zdecydował się poprosić królową o odsunięcie od pełnienia oficjalnych obowiązków, na co jego matka ochoczo przystała.
"W ciągu ostatnich kilku dni uświadomiłem sobie, że moja znajomość z Jeffreyem Epsteinem stała się poważnym utrudnieniem w pracy mojej rodziny oraz organizacji charytatywnych, które z dumą wspieram. Dlatego też postanowiłem poprosić Jej Wysokość o odsunięcie od obowiązków publicznych w przyszłości, a ona dała mi na to pozwolenie" - oświadczył Andrzej.
Jednocześnie książę Yorku ponownie podkreślił, że żałuje bliskich relacji z Epsteinem oraz wyraził swoje współczucie dla wszystkich skrzywdzonych przez niego kobiet.
"Mam nadzieję, że z czasem będą w stanie odbudować swoje życie. Oczywiście jestem gotów pomóc wszelkim odpowiednim organom ścigania w tej sprawie, jeśli będzie to konieczne" - dodał w oświadczeniu książę.