Książę Harry po raz kolejny jest krytykowany przez brytyjskie tabloidy za "brak wyczucia". Mąż Meghan Markle przybył co prawda w porę do Wielkiej Brytanii, aby wziąć udział w sobotnim pochówku swojego dziadka, księcia Filipa. Nie uznał jednak za stosowne, aby przedłużyć swój pobyt w ojczyźnie tylko o jeden dzień w celu uczestniczenia w obchodach 95. urodzin swojej babki, królowej Elżbiety II, której zawdzięcza zarówno pozycję, jak i niebotyczny majątek.
Książę Harry wrócił do Kalifornii we wtorek (w przeddzień urodzin Elżbiety II) na pokładzie komercyjnego lotu British Airways około 13:40 czasu lokalnego. Księcia eskortowano przez lotnisko do zaparkowanego nieopodal SUVa. Samochód był częścią wykupionego wcześniej pakietu VIP. Według relacji naocznych świadków wielu pracowników British Airways przylepiało się do szyb lotniska przy bramce 41., aby tylko choćby na chwilę ujrzeć zniesławionego royalsa.
Niestety ani stewardesom, ani fotoreporterom nie udało się uchwycić wracającego do stęsknionej Meghan Markle Harry'ego. Media muszą się więc zadowolić jedynie zdjęciem auta, którym okryty hańbą książę był transportowany do wartej miliony dolarów rezydencji z kurnikiem, po którym tak ochoczo oprowadzał niedawno Oprah Winfrey.
Spalił za sobą już wszystkie mosty?