Wydaje się, że od momentu przeprowadzki do USA i odłączeniu się do rodziny królewskiej książę Harry i Meghan Markle zaczęli palić za sobą wszystkie mosty, a ich nowa dokumentalna seria dla Netflixa jedynie w tym przekonaniu utwierdza.
Sussexowie atakują rodzinę Harry'ego, mówiąc m.in. że nikt nie żeni się tam z miłości, wszyscy są zakłamani i fałszywi, a Elżbieta II przewodziła "Imperium 2.0". Nie pominęli też wątku tabloidów, przez które Meghan żyła w ciągłym stresie, co ponoć pośrednio miało doprowadzić do jej poronienia.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Pomimo tej "gehenny" w szóstym odcinku serii książę zdecydował się na szczere wyznanie, w którym powiedział, że mimo wszystko tęskni za Wielką Brytanią.
W rozmowie Harry przyznał, że tęskni za czasami, gdy jako aktywny członek instytucji królewskiej, uczestniczył wspólnie z rodziną we wszelkich uroczystościach.
Tęsknię za dziwnymi rodzinnymi spotkaniami, kiedy wszyscy byliśmy zgromadzeni pod jednym dachem - mówił.
Syn króla przyznał również, że decyzja o emigracji skazała go na ciągłą tęsknotę za wszystkim, co przez lata było mu bliskie.
Bycie częścią instytucji oznaczało, że byłem w Wielkiej Brytanii. Więc tęsknię za Wielką Brytanią, tęsknię za przyjaciółmi - wyznał.
Harry zwierzył się też, że od czasu wyjazdu stracił też kilku przyjaciół. Co jednak ciekawe, royals utwierdzony jest w przekonaniu, że wraz z żoną wyjechali z Anglii, bo "przerósł" swoje środowisko i patrzy na świat zupełnie inaczej.
Myślicie, że poddani ciepło powitają księcia, jeśli zdecyduje się odwiedzić ojczyznę?