Koronacja Karola III zbliża się wielkimi krokami. W ferworze przygotowań do wzniosłej ceremonii znaleziono też chwilę, aby zorganizować specjalne przyjęcie w Pałacu Buckingham, a jednymi z nielicznych, którzy dostąpili zaszczytu udziału w wydarzeniu, byli książę Jan Lubomirski-Lanckoroński i jego małżonka, hrabianka Helena. Nic w tym zresztą dziwnego, w końcu zdarzało im się korespondować z przyszłą królową...
Książę Jan Lubomirski-Lanckoroński o królewskich znajomościach. Nadal nie poznał jednego z royalsów
Jak to zwykle bywa, udział polskich arystokratów w królewskim wydarzeniu wzmaga medialną ciekawość, która musi zostać zaspokojona. Książę Jan Lubomirski-Lanckoroński nie czekał więc długo i jeszcze przed wylotem do Londynu udzielił obszernego wywiadu portalowi weekend.gazeta.pl, w którym omówił ze szczegółami to, jak wyglądają jego kontakty z brytyjskimi arystokratami.
Zobacz także: Jan Lubomirski ekscytuje się zaproszeniem na przyjęcie do Pałacu Buckingham: "Założę MORNING SUIT. Obowiązkowy jest cylinder"
Lubomirski-Lanckoroński ze szczegółami opowiedział o tym, jak należy się stosownie ubrać na takie wydarzenie, a pochylił się nad kwestią królewskiego protokołu. Przy okazji "polski royals" pochwalił się, że zarówno on, jak i Karol mają w tytule "jego wysokość", przez co ludzie kłaniali się także jemu.
Miałem kiedyś bardzo zabawną sytuację na jednym ze spotkań. Stałem obok księcia Karola, a ponieważ obydwaj mamy w naszej tytulaturze "jego wysokość", więc nawet dojrzałe panie dygały i schylały głowy zarówno przed nim, jak i przede mną, co mnie ogromnie żenowało.
Książę Jan Lubomirski-Lanckoroński zdradza, co sprawił royalsom jako prezent
Żeby czytelnik jednak nie zapomniał, że ma jednak do czynienia z arystokratą, Lubomirski-Lanckoroński taktownie przypomniał też o swoim pochodzeniu. Wszystko przy okazji dyskusji o prezecie, który sprawił royalsom, a mianowicie "Trylogii" Henryka Sienkiewicza w języku angielskim, oczywiście godnie oprawionej. Napomknął też o tym, że w dziełach słynnego pisarza pojawia się jego pradziadek - i to aż osiem razy.
Wielu do dziś wspomina moment, gdy książę Jan chwalił się tym, że utrzymuje korespondencyjny kontakt z Camillą. Zapewne nie wiedzieliście jednak, że wysyłają też sobie prezenty, czym właśnie się pochwalił. Jak twierdzi, to dzięki niemu przyszła królowa pokochała Chopina i próbował zwrócić jej uwagę także na rodzime dzieła sztuki. Oczywiście kontakt, jak to arystokracja, mają za sobą do dziś.
Nasza relacja z rodziną królewską zacieśniła się od ślubu księcia Karola z Camillą. Przynajmniej raz w miesiącu żona księcia Karola wysyłała do nas list, pisany ręcznie na pięknym papierze. To wyjątkowe. Myślałem, że kiedy zostanie królową, tych listów już nie będzie pisać, oczywiście z braku czasu. Niemniej ogromnie mnie uradował i zaskoczył kolejny list, który przyszedł niedługo po śmierci królowej Elżbiety.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wspomniał też, że przyszła królowa chciała przyjechać do Polski w odwiedziny, ale teraz, z racji koronacji, najpewniej ciężej jej będzie spełnić swoją obietnicę. Może zjawi się więc król Karol? Szczególnie że panów ponoć połączyła dyskusja o trudach królewskiego życia...
Pamiętam, że rozmawialiśmy wtedy z ówczesnym księciem Karolem o nurtujących nas problemach z utrzymaniem zamków - wyznał, a po kąśliwej uwadze dziennikarki dodał: Doskonale wiem, jak to brzmi, ale proszę mi wierzyć, że utrzymanie zamku to ogromny koszt.
Książę Jan Lubomirski-Lanckoroński o tym, jak go postrzegano. Padły zaskakujące słowa
Przy okazji Lubomirski-Lanckoroński stwierdził, że Karol i Camilla to "mili i ciepli ludzie", a podczas wspólnych spotkań mieli sprawiać wrażenie "zgranej i kochającej się pary". Miał okazję być na jej 70. urodzinach, gdzie ponoć zrobiła na nim ogromne wrażenie. Potem płynnie przeszedł do tego, czy miał okazję poznać Williama i Kate. Okazuje się, że o ile z synem Karola miał okazję rozmawiać, tak Middleton jeszcze nie dostąpiła zaszczytu poznania księcia z Polski. Z Williamem natomiast nawiązał nić porozumienia przez... wzrost.
Księżnej Kate niestety nie poznałem, ale podczas wizyty w Polsce widziałem się z księciem Williamem. Wspominam to spotkanie bardzo miło. Książę William podszedł do mnie i do mojej żony i mówi: "Słyszałem, że byliście na urodzinach żony mojego taty". Jest – podobnie jak jego tata – bardzo naturalny, kontaktowy i otwarty. (...) Przez moment było nawet zabawnie, ponieważ nie wiedziałem, że William jest taki wysoki, a on, że ja. Mam 195 cm wzrostu, William podobnie. Spojrzał na mnie zdziwiony, zaczęliśmy się śmiać i obaj, bez zbędnych słów, doskonale widzieliśmy, z jakiego powodu.
Czego jeszcze dowiadujemy się o życiu "polskiego royalsa"? Wspomina, że ma kuzynów i kuzynki w różnych krajach, co ułatwia mu podróżowanie, a on sam aktywnie działa na rzecz wsparcie kultury i ochrony zabytków. Pochwalił się nawet, że na jednym z zeszłorocznych koncertów publiczność została na miejscu mimo... alarmu bombowego. Tę anegdotę podsumował inspirującymi słowami o tym, że "wrażliwość na muzykę okazała się silniejsza niż strach".
Na deser "nowoczesny książę" - bo tak sam siebie nazywa - skupił się nad kwestią pielęgnowania arystokratycznych tradycji w Polsce. Odniósł się też do niechęci oraz krytyki ze strony części rodaków, którzy chcą odmawiać mu możliwości tytułowania się księciem.
Na przykład w Niemczech tytuł jest wpisany w dokumenty, jako część nazwiska. Nie budzi to negatywnych reakcji, a w Polsce ciągle słyszę głosy, że nie wolno używać tytułów arystokratycznych, mimo że żadne prawo tego nie zakazuje. Ani polska deklaracja niepodległości, ogłoszona 7 października 1918 roku przez mojego wuja Zdzisława Lubomirskiego, ani żadna polska konstytucja nie zabroniła używania tytułów, a jedynie anulowała związane z nimi przywileje. Uśmiecham się pod nosem, gdy słyszę te głosy, bo przecież nie chodzi o sam tytuł, ale o człowieka, który go nosi, i jego walory... - wyznał, po czym jeszcze stwierdził: Kiedy byłem dzieckiem, rodzice ciągle mi mówili, że ponieważ nazywam się Lubomirski, powinienem zawsze myśleć o tym, jak się zachowuję. Im byłem starszy, częściej spotykałem się z przekonaniem kolegów i koleżanek, że jestem księciem z bajki. Już wtedy uświadomiłem sobie, że niektórzy postrzegają mnie jako kogoś, kto nie stąpa twardo po ziemi.
Jesteście wdzięczni, że tak chętnie się tym z nami dzieli?