Zrezygnowanie z funkcji członków rodziny królewskiej i wyprowadzkę z Wysp Brytyjskich Meghan Markle argumentowała między innymi chęcią większej prywatności dla swojej rodziny. Oczywiście raczej nie mogła liczyć na to, że media przestaną się nią interesować po "Megxicie", jej działania wcale zresztą nie wskazują na to, że byłej księżnej bardzo zależy na usunięciu się w cień.
Właściwie od samego początku formalnego "członkostwa" Meghan Markle w rodzinie królewskiej mówiło się o tym, że Amerykanka nie odnajduje się w świecie dworskich reguł, protokołu i tradycji oraz, że nie jest to życie, jakiego chciałaby dla swojego syna. Coraz gorzej w tym otoczeniu zaczął też podobno odnajdywać książę Harry, co ostatecznie skończyło się zamieszkaniem w Los Angeles.
Tymczasem w brytyjskich mediach pojawiły się doniesienia w sprawie tego, jak na "Megxit" zareagował ojciec Harry'ego. Autor książki "Prince Andrew: Epstein and the Palace" twierdzi, że książę Karol był "rozczarowany, ale nie zaskoczony" takim obrotem sprawy.
Karol szanuje silne kobiety, ale w rodzinie jest miejsce tylko dla jednej królowej. Od razu wiedział, że małżeństwo syna może przysporzyć problemów rodzinie królewskiej. Uważa, że "odejście" to lepsze rozwiązanie dla wszystkich - rodzina lepiej radzi sobie jako mała komórka niż konstelacja gwiazd na osobnych orbitach - czytamy.
Autor książki zaznacza jednak, że Karol nadal lubi swoją synową i z "ludzkich" powodów jest mu przykro, że doszło do "Meghxitu".
Szczerze wspierał Meghan i Harry'ego w ich zamiarach, ale nie mógł zaoferować niczego więcej niż moralne wsparcie. Mimo tego jest mu przykro, że nie może teraz widywać swojej rodziny zbyt często. Karol ceni sobie porządek i tradycję - twierdzi biografista.