Albert II Grimaldi i Charlene Wittstock od początku swojej relacji budzą w mediach wyjątkowo duże emocje. Wszystko za sprawą rozwiązłej natury księcia Monako, która, czemu nie ma się co dziwić, nie pozostała bez wpływu na jego ukochaną. Podczas ślubu tej dwójki w 2011 roku panna młoda była tak markotna, że prasa zaczęła tytułować ją "najsmutniejszą księżniczką na świecie". Ponoć na kilka dni przed ceremonią pochodząca z RPA pływaczka próbowała nawet... uciec z Monako. Na jej zamiary miały wpływ wieści o kolejnym, trzecim już nieślubnym dziecku wybranka jej serca.
Ostatecznie Charlene postanowiła zaryzykować i od dekady żyje u boku Alberta, z którym wychowuje owoce ich miłości - prawie 7-letnie bliźnięta: księżniczkę Gabrielę oraz księcia Jakuba.
Niestety, ostatnie wieści odnośnie monakijskiej rodziny książęcej są bardzo niepokojące. Wszystko za sprawą informacji, którą przekazał ostatnio słynący ze słabości do kobiet syn Grace Kelly. Albert ogłosił bowiem, że jego małżonka opuściła księstwo i korzysta ze specjalistycznej pomocy w ośrodku leczniczym. Stan 43-latki miał pogorszyć się zaledwie kilka dni po jej powrocie z rodzimej Afryki, w której ze względu na tajemniczą infekcję zatok przebywała aż 10 miesięcy. Choć książę nie wyjaśnił wprost, z jaką chorobą tym razem mierzy się jego żona, zapewnił, że nagłe zniknięcie Charlene nie jest rezultatem małżeńskiego kryzysu.
Prawdopodobnie będę musiał powtarzać to jeszcze wielokrotnie, ale obecna sytuacja nie ma związku z naszą relacją. Chcę to podkreślić. Nie chodzi o nieporozumienia między mężem i żoną. To problemy innej natury - mówił w rozmowie z "People", ujawniając, że na stan matki jego dzieci składa się "kilka prywatnych czynników":
Zdecydowanie była wycieńczona emocjonalnie i fizycznie. To ją przerosło i nie była w stanie wrócić do swoich oficjalnych obowiązków, życia jako takiego i życia rodzinnego.
63-latek zdradził, że decyzja o tym, by była olimpijka udała się na leczenie zapadła po interwencji członków rodziny. Podkreślił jednak, że Wittstock sama "zrozumiała, że potrzebuje pomocy".
Usadziłem ją z jej braćmi i szwagierką. Ona sama podjęła decyzję, my chcieliśmy jedynie, żeby ją tylko potwierdziła na naszych oczach. Chciała tego - twierdzi Albert. Wiedziała, że najlepszą rzeczą, jaką może zrobić, to iść, odpocząć i poddać się prawdziwemu, medycznie opracowanemu leczeniu. I nie w Monako. Ze względu na prywatność musiało to być gdzieś poza Monako - dowiadujemy się.
Głowa rodziny Grimaldich dała także do zrozumienia, że w przypadku pogarszającego się stanu jego ukochanej nie chodzi o żadne choroby nowotworowe czy koronawirusa.
Nie spała dobrze od kilku dni i nie jadła dobrze. Straciła dużo na wadze, przez co mogła być podatna na inne potencjalne dolegliwości, takie jak przeziębienie, grypa, albo - co gorsza - COVID - poinformował.
W rozmowie z "People" zaznaczył również, że powrót do zdrowia zajmie 43-latce co najmniej kilka tygodni. W związku z tym Charlene była nieobecna podczas narodowego święta Monako, ograniczając się do opublikowania nagrania z hymnem za pośrednictwem instagramowego profilu. Ważne państwowe święto Albert obchodził więc w towarzystwie sióstr: księżniczki Karoliny i księżniczki Stefanii oraz pociech. Podczas tradycyjnego machania do poddanych z pałacowego balkonu, dzieci książęcej pary dzierżyły w rękach rysunki, w których zwracały się bezpośrednio do nieobecnej mamy.
Tęsknimy za tobą, mamusiu - czytamy na własnoręcznie wykonanych "transparentach" Gabrieli i Jakuba.
Mamy nadzieję, że księżna możliwie jak najszybciej skończy leczenie i wróci do stęsknionych dzieci.
Przypominamy, że pod koniec minionego roku o księżnej zrobiło się głośno za sprawą kontrowersyjnego "cięcia", które wywołało wówczas w mediach żywą dyskusję. Księżna Monako WYGOLIŁA sobie bok głowy! (ZDJĘCIA) Kilka tygodni później Charlene była już w RPA...
Czy kryzys w związku Deynn i Majewskiego to tylko medialna ustawka?